W Turcji nowy Mercedes G kosztuje o prawie 800 tys. zł drożej niż w Polsce. Nie narzekajmy

0
236

Turcja już na początku epidemii koronawirusa planowała podwyższenie podatków dotyczących sprowadzanych samochodów. Taki stan rzeczy właśnie stał się faktem, jak w niedzielę poinformowała T.C. Resmi Gazete, oficjalny turecki dziennik urzędowy – a potem m.in. Bloomberg.

Takie opłaty mają wspomagać lokalny przemysł.

W Turcji produkowane jest całkiem sporo samochodów. Fiat Tipo? Tak jest. Hyundai i20? Oczywiście. Toyoty Corolle i C-HR, Renault Clio? Jak najbardziej. Takich aut podwyżka podatku dotyczyć nie będzie – ale chętni na coś produkowanego poza tureckimi granicami muszą się liczyć z jeszcze głębszym niż dotychczas sięgnięciem do kieszeni.

O ile głębszym?

Weźmy np. samochody o pojemności skokowej silnika oscylującej wokół 1,6 l – to najpopularniejsze i najczęściej importowane do Turcji modele. Jak dotąd, stawka podatku obowiązująca w ich przypadku wynosiła 60 proc. – teraz wzrosła do 80 proc. Pojemność przekracza 2 l? Dotychczasowa stawka wynosząca 100 proc. została podwyższona o 30 pp. Najbardziej wzrosła stawka na samochody wyższych klas – jak dotąd było to 160 proc., teraz podatek wyniesie 220 proc.

Warto zobaczyć, jak ma się to do faktycznych cen samochodów.

Żeby mieć jakiś punkt odniesienia, zerkniemy najpierw na dostępne u nas modele, które wyjeżdżają z tureckich fabryk – okazuje się, że lokalna produkcja i tak nie zawsze pozwala na osiągnięcie szczególnie niskich cen. I tak: nowe Renault Clio w bazowej kosztuje w Turcji 133,9 tys. lir, czyli ok. 67 tys. zł. W Polsce auto z początku cennika kosztować nas będzie 49,9 tys. zł.

W Turcji nowy Mercedes G kosztuje o prawie 800 tys. zł drożej niż w Polsce. Nie narzekajmy

Idźmy dalej – Toyota C-HR. U nas za model benzynowy zapłacimy co najmniej 97,4 tys. zł, a za hybrydę – 110,9 tys. zł. W Turcji jest tym razem taniej – od nieco ponad 85,5 tys. zł za model 1.2 Turbo lub od 96,5 tys. zł za hybrydę.

W Turcji nowy Mercedes G kosztuje o prawie 800 tys. zł drożej niż w Polsce. Nie narzekajmy

Honda Civic sedan? W Turcji można kupić wolnossący model 1.6, którego nie ma u nas, dlatego też porównamy ceny 1.5 turbo z automatyczną skrzynią biegów (CVT). U nas za takie auto trzeba położyć na stół co najmniej 111,2 tys. zł. W Turcji – o mniej więcej 1500 zł więcej.

A co z modelami importowanymi?

Na pierwszy ogień idzie Volkswagen Polo. U nas bazowe Polo kosztuje niespełna 62,2 tys. zł. W Turcji – 82,3 tys.

No to może coś większego – Kia Niro? W Polsce takie auto w topowej wersji (z grubsza odpowiadającej temu, co można dostać w Turcji) kosztuje co najmniej 125 tys. zł. W Turcji jest tak jakby drożej. Odrobinę… Niro kosztuje tam bowiem co najmniej 180 tys. zł . Podkreślam, że w obu przypadkach mówimy tu o zwykłym wariancie hybrydowym – nie o wersji plug-in.

W Turcji nowy Mercedes G kosztuje o prawie 800 tys. zł drożej niż w Polsce. Nie narzekajmy

Dobra, pora na coś większego i droższego. Mercedes klasy G, bo dlaczegóż by nie. U nas za wariant G 400 d należy zapłacić co najmniej 538,5 tys. zł. W Turcji takie auto to koszt na poziomie… Nie, nie zgadliście. Obowiązujący od 1 września cennik podaje kwotę na poziomie… ponad 1,3 mln zł (!).

W Turcji nowy Mercedes G kosztuje o prawie 800 tys. zł drożej niż w Polsce. Nie narzekajmy

Ja rozumiem chęć pomocy lokalnym producentom, fabrykom i montowniom.

Nie jestem jednak przekonany, czy tak mocne podnoszenie podatku konsumpcyjnego na towary (w tym przypadku samochody) importowane nie odbije się rykoszetem na kondycji finansowej państwa. Jak zwykle w takich przypadkach – pozostaje czekać. Może jestem zbytnim pesymistą w tej kwestii?