W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

0
397

Teraz Wy.

A tak już bez żartów, tak wygląda Hyundai Kona po zaprezentowanym dzisiaj liftingu:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Dla porównania, wersja, która nie jest już tak modna, wyglądała tak:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Nie są to ogromne zmiany, ale trudno się temu dziwić – klienci po prostu lubili dotychczasowy wygląd Kony. Zresztą potwierdzają to wyniki sprzedaży – w Europie ten model wybrało ponad 100 000 osób, co zapewniło mu 9. miejsce w klasyfikacji małych SUV-ów/crossoverów.

Coś jednak trzeba było zmienić, żeby ludzie się nie znudzili, więc zmodyfikowano przedni pas, udoskonalono światła do jazdy dziennej LED (według Hyundaia teraz w „przenikliwy sposób spoglądają na drogę przed samochodem”, co jest tak urocze, że musiałem to przekleić), dołożono osłonę przedniego zderzaka, a także – to trochę szok – zmniejszono atrapę chłodnicy, a przynajmniej obszar, który wizualnie zajmowała. Przynajmniej w pionie, bo na szerokość wydaje się odrobinę większa.

Według komunikatu prasowego coś zmieniło się też delikatnie z profilu, ale nie jestem w stanie wyłapać, co dokładnie.

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Hyundai Kona po liftingu.

Gdyby ktoś szukał podpowiedzi, to brzmi ona tak: Boczna część nadwozia zachowała muskularny i wyrzeźbiony kształt poprzedniego modelu Kona. Sportowa sylwetka w kształcie klina została dodatkowo podkreślona wizualnym połączeniem bocznych przetłoczeń z ostrzejszym, czystszym i bardziej harmonijnym przodem.

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Hyundai Kona przed liftingiem.

Odpowiedzi możecie przysyłać pocztą na adres redakcji. Tylko nie piszcie, że chodzi o długość samochodu, która teraz wzrosła o 40 mm w porównaniu do wersji przed liftingiem – nie da się tego stwierdzić na bazie zdjęć. Nie akceptujemy też odpowiedzi zgodnie z którymi zmieniły się sprężyny, amortyzatory, drążki stabilizatora i ograniczniki w tylnym zawieszeniu – tak, to prawda, tak, Kona ma teraz być bardziej komfortowa i mniej bujać się na zakrętach i wybojach, ale naprawdę nie widać tego na zdjęciach.

Z tyłu na szczęście będzie łatwiej, bo zmieniły się tylne światła i zderzak. Teraz wygląda tak:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Kiedyś wyglądał tak:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

W ofercie pojawią się też nowe 17- i 18-calowe felgi, natomiast 16-tki przechodzą do nowej wersji z poprzedniego wydania. Do wyboru będzie też 5 nowych lakierów – Surfy Blue, Dive in Jeju, Ignite Flame, Cyber Grey oraz Misty Jungle. Dodając do tego 5 dotychczas obecnych, do wyboru będzie 10 lakierów. Nie mam przy tym bladego pojęcia, jak może wyglądać kolor Dive in Jeju, ale podejrzewam, że nie jest to szary, więc fani nie-szarych lakierów będą zadowoleni.

Zmieniło się także wnętrze.

Tak wygląda teraz:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Hyundai KONA

A tak wyglądało za starych, dobrych czasów:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

HUD to ten po lewej, nad zegarami.

I zamiast marnować swoją klawiaturę, zostawię was z opisem producenta:

Wnętrze nowego modelu KONA zostało zaprojektowane tak, aby wyrazić bardziej wyrafinowany i nowoczesny wygląd. Charakteryzuje się surowym, ale wyrafinowanym wyglądem, który pasuje do śmiałego wyglądu nadwozia i jest atrakcyjny dla Klientów prowadzących aktywny tryb życia.

Jako osoba prowadząca raczej aktywny tryb życia mam dość mieszane uczucia, więc skupmy się na zmianach. Zdecydowanie przeprojektowano okolice dźwigni zmiany biegów. Pozbyto się też ręcznego hamulca postojowego, zastępując go odmianą elektryczną. Dodano również oświetlenie ambientowe dla centralnego uchwytu na kubek (!) oraz przestrzeni na nogi, co podkreśla lifestylowy charakter pojazdu. Nie ja to napisałem, jakby coś.

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Nowe są przy okazji także materiały i ich kolory. Do wyboru mamy m.in. czarny materiał ze wzorem w pepitkę (muszę się douczyć), materiał z elementami w kolorze czarny i szarym, a także perforowaną skórę w wydaniu czarnym, beżowym i khaki.

Uważnie studiujący zdjęcia zobaczyli też już pewnie nowy zestaw cyfrowych zegarów – teraz ma on przekątną 10,25″, podobnie jak wyświetlacz systemu multimedialnego na środku kokpitu. Wśród cyfrowych nowości systemu znajdziemy m.in. tryb dzielenia ekranu, łączność z wieloma urządzeniami jednocześnie (przez Bluetooth), profile użytkownika, nawigację w trybie pieszym (po zaparkowaniu), informacje o ruchu drogowym i o miejscach parkingowych. Nasz profil kierowcy możemy przy tym przenosić do innych samochodów marki Hyundai. A, jeśli ktoś nie chce dopłacać do 10,25″, to i tak dostanie większy niż do tej pory ekran na środku deski rozdzielczej. Zamiast 7″ ma ich 8, a do tego obsługuje bezprzewodowe wersje Android Auto i CarPlay.

Z drobiazgów – przednie fotele z ręczną regulacją można teraz regulować na wysokość.

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Z nowinek z dziedziny bezpieczeństwa warto wymienić obecność chociażby takich systemów jak adaptacyjny tempomat z funkcją Stop &Go, ulepszony system monitorowania martwego pola, ostrzeganie o ruszeniu poprzedzającego nas pojazdu (jeśli np. zagapimy się w korku), asystent podążania pasem ruchu, ulepszony system unikania kolizji czołowych, asystent unikania kolizji podczas cofania, monitorowanie tylnej kanapy (jeśli chcielibyśmy zapomnieć, że mamy psa albo dziecko w aucie), a także system eCall.

Uf.

No i jeszcze Kona N-Line

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Nie jest to wprawdzie Kona N, ale i tak wygląda co najmniej dobrze. Wyróżnia się przy tym głównie większymi felgami, innym frontem, nadkolami w kolorze nadwozia, dyfuzorem, podwójną końcówką wydechu, a także odrobinę inaczej wykończonym wnętrzem, w którym sportowych wrażeń i wyglądu dodają metalowe nakładki na pedały.

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Sportowe wnętrze wygląda tak, gdyby ktoś pytał:

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

W kwestii zawieszenia i układu kierowniczego Kona N-Line prawie nie różni się od cywilnej odmiany. Z jednym wyjątkiem, a wyjątkiem tym jest wersja 1.6 T-GDI z napędem na obie osie. W tym wariancie układ kierowniczy jest zestrojony inaczej, żeby być lepiej dopasowany do charakteru auta.

No właśnie – co z silnikami?

W końcu są: powitajmy odświeżonego Hyundaia Konę i Konę N-Line

Po pierwsze – będzie wersja elektryczna, z napędem z dotychczasowej Kony. Premiera? Jeszcze nie wiadomo kiedy.

Po drugie – będzie hybryda, ale w 2021 roku (na początku). Zestaw napędowy będzie się składał z silnika spalinowego 1.6 GDI i silnika elektrycznego, sumarycznie generujących 141 KM. Przekładnia? Automatyczna, 6-stopniowa, dwusprzęgłowa.

Po trzecie – będą oczywiście silniki spalinowe. Najmocniejszym będzie 1.6 T-GDI o mocy 198 KM, łączony z 7-stopniową przekładnią dwusprzęgłową, dostępny z napędem na przód albo obie osie. Będzie też 1.0 T-GDI (120 KM) z 48-woltową instalacja hybrydową lub bez niej, oferowany z automatyczną przekładnią albo bez niej z 6-stopniowym manualem (w hybrydzie będzie to przekładnia 6iMT). Gamę uzupełni 136-konna jednostka wysokoprężna o pojemności 1,6 l.

Odświeżony Hyundai Kona trafi do salonów w wersjach spalinowych pod koniec tego roku.