Zasięg Harleya LiveWire to około 235 kilometrów, ale w trakcie jazdy miejskiej. Jazda autostradowa, bo z większymi prędkościami, oznacza znacznie mniejszy zasięg, nawet na poziomie 150 kilometrów. Kanapki mogli więc jeść często. Ile kromek zdążyli zjeść w trakcie jednego postoju?
Starannie zaplanowana motocyklowa wyprawa
Wychodzi, że niewiele. Diego postanowił skorzystać z sieci stacji ładowania West Coast Electric Highway, które rozstawiono co 80-160 km. Stacje są gęsto rozstawione wzdłuż głównej drogi, a sieć udostępnia darmowe szybkie ładowanie nabywcom LiveWire. To wystarczyło by dokonać wyboru. Diego zbadał również, jak blisko docelowych stacji znajdują się inne ładowarki. Chciał być zabezpieczony na wypadek awarii.
Ładowanie LiveWire trwa 40 minut, jeśli akumulatory chcemy naładować do 80 proc. Diego przejeżdżał średnio 250 km dziennie, to dziennie 1-2 ładowania. Sami może przeliczyć ile zajęło mu to kanapek. Podróż była starannie przemyślana, ale i tak nie uniknął kłopotów. Zawiodło zdrowie żony.
Spory upał z jakim musiał mierzyć się 50-latek w czasie jazdy, a jego rodzina także na postoju, zagroził całej wyprawie. Z gorąca zasłabła żona podróżnika. Ocucona dzielnie chciała kontynuować wyprawę i tak się stało, ale w zawirowaniach spowodowanych omdleniem zgubił się kluczyk od Harleya.
Po wyłączeniu motocykla nie można było go więc uruchomić ponownie, a rodzina zdążyła już ujechać około 130 kilometrów. Po powrocie w miejsce zasłabnięcia, kluczyka nie odnaleziono. Starsza córka nie biorąca udziału w wyprawie musiała dosłać zapasowy kluczyk. Ten jednak nie działał, bo na ostatnim serwisie motocyklowi wymieniono komputer pokładowy. Klasyczne problemy wypraw motocyklowych, naprawy dokonywane drutem i gumką od majtek, zostały zastąpione kłopotami z elektroniką i kodem dostępu. Przewalczono je w końcu, ale wydłużyło to wycieczkę z 5 do 9 dni.
Dzikość w sercu – wersja 2.0
Diego wraz z rodziną przejechał ponad 2 250 kilometrów i zrealizował swoje marzenie. Jak donosi portal Electrek, jest zadowolony, a jego rodzina mogła po drodze zwiedzać i poznawać lokalną kulturę. Niewątpliwie ten rodzaj wypraw motocyklowych stanowi pewną nową jakość, a nawet tworzy odrębną ich kategorię. Zamiast dzikości w sercu, mamy precyzyjnie zaplanowane ładowanie i żonę z kanapkami na podorędziu. Tak trzeba żyć, motocyklista się relaksuje, a za całe napięcie robi prąd elektryczny.