Przyjęło się uważać, że niemieckie społeczeństwo to jedno z najrozsądniejszych i najbardziej racjonalnych w Europie. Do tego, w związku z ogromnie rozbudowanym przemysłem motoryzacyjnym, Niemcy są też za pan brat z najnowszymi technologiami w motoryzacji i chętnie korzystają z nowych wozów. Wierzą w swoje produkty i chętnie wydają na nie swoje pieniądze.
Na zlecenie niemieckiego Stowarzyszenia Spółek Komunalnych (Verband kommunaler Unternehmen – VKU) przeprowadzono badanie na temat preferencji naszych zachodnich sąsiadów. Mieli oni określić co skłoniłoby ich do zakupu samochodu elektrycznego. Badanie przeprowadzono w styczniu tego roku, przepytano 10 tys. osób, a do wyboru było 9 odpowiedzi.
Dokładnie 38,9 proc. badanych stwierdziło, że za nic w świecie nie kupi samochodu elektrycznego
A mówiąc precyzyjniej, że nie istnieją okoliczności, które mogłyby ich przekonać do zakupu takiego pojazdu. A przekonanych o sensowności samochodów elektrycznych na dziś jest zaledwie 3,9 proc. badanych.
Wśród najważniejszych okoliczności, które miałyby zachęcić naszych zachodnich sąsiadów do nabycia samochodu elektrycznego, jako najpopularniejszą uznano wzrost zasięgu samochodów elektrycznych (38,1 proc.). Na drugim miejscu wymieniono obniżenie cen tych samochodów (35,8 proc.), a na trzecim – zwiększenie liczby publicznych punktów ładowania (31,4 proc.). Kolejne na liście były: własne gniazdko do ładowania (26,8 proc.) oraz ułatwiony system opłat za ładowanie (18,5 proc.) Jak widać, nie było to badanie, w którym można było wskazać wyłącznie jedną odpowiedź.
Powstaje zatem pytanie: czy to oznacza, że Niemcy, tak jak Polacy mają spore braki w edukacji na temat elektromobilności i nie wiedzą, że zasięgi samochodów elektrycznych ciągle rosną, a ładowarek przybywa? A może wręcz przeciwnie: są świetnie wyedukowani, ale wbrew europejskiemu lobbingowi uznają, że elektryki wcale nie muszą być dla nich najlepszymi środkami transportu? Trudno ocenić, jedno jest natomiast pewne: elektryfikacja największego rynku motoryzacyjnego w Europie nie pójdzie tak gładko, jak poszło to w Norwegii. A nie doszliśmy jeszcze do tego, skąd Niemcy mieliby brać prąd do zasilania milionów aut elektrycznych, skoro chcą u siebie wygasić elektrownie atomowe.