Zaznaczmy na wstępie – w polskim cenniku 508 PSE, czyli Peugeot Sport Engineered wciąż nie jest dostępne. Ale mają go już za Odrą.
Peugeot 508 PSE – cena za co?
Mówimy o najmocniejszej wersji tego modelu, wyposażonej w aż trzy silniki – jeden spalinowy i dwa elektryczne, po jednym przy każdej osi. Ten pierwszy ma 1,6 litra pojemności i 200 KM mocy, a elektryczne – 110 KM ten przy przedniej i 113 KM przy tylnej osi. Zgrane ze sobą z pomocą 8-biegowej przekładni automatycznej, generują w sumie 360 KM mocy i 520 Nm momentu obrotowego, trafiającego na wszystkie koła. W efekcie auto przyspiesza do 100 km/h w 5,2 s i rozpędza się do 250 km/h.
Jako że jest hybrydą typu plug-in, silniki elektryczne zasilane są z akumulatorów o pojemności 11,5 kWh, które z ładowarki ściennej o mocy 7,4 kW ładują się w 1,5 godziny. A ze zwykłego – w 6,5. I jak już się naładują, to w trybie elektrycznym 508 PSE pokona do 42 km.
Wszystko to wygląda imponująco, dopóki nie poznamy ceny
A ta, według niemieckiego konfiguratora, wynosi aż 66 640 euro, czyli uwzględniając niższy, niemiecki VAT, w przeliczeniu wychyla się minimalnie ponad 300 tys. zł. Wersja SW (czyli kombi) jest droższa o 1 300 euro, czyli jakieś 6 tys. zł.
Tak czy inaczej, to kwota o 25 tys. zł wyższa niż w przypadku BMW M340i xDrive
Czyli BMW serii 3 z sześciocylindrową rzędówką o pojemności 3 litrów i mocy 374 KM, również napędzającą cztery koła. Niemiecki model przyspiesza do 100 km/h w 4,4 s i również rozpędza się do 250 km/h. Ale z gniazdka go nie naładujesz – ma tylko pomijalny układ hybrydowy typu mild. W bazowej konfiguracji według polskiego cennika kosztuje 275 900 zł.
Czy to porównanie stawia Peugeota na z góry przegranej pozycji?
W praktyce pewnie tak, ale może znajdzie się kilku śmiałków, którzy będą gotowi wydać 300 tys. na francuską hybrydę. BMW oczywiście też proponuje wersję hybrydową, w wersji z napędem na obie osie wycenia ją na 210 tys. zł, ale tamtej zupełnie brakuje sportowego sznytu.
Jedno, co może uratować Peugeota w starciu z BMW (poza faktem, że będzie z pewnością rzadszym widokiem na ulicach) jest fakt, że za te 300 tys. kupujemy samochód wszystkomający. Według niemieckiego konfiguratora jedyne, za co można jeszcze dopłacić, to kolor lakieru – jeśli komuś nie pasuje szarość, może wydać 600 euro na czerń albo 800 na biel. Poza tym 508 PSE ma już na pokładzie wszystko, co wymyślono do tego modelu. Tapicerkę ze skóry, system multimedialny, porządne nagłośnienie, zaawansowane systemy wspomagania kierowcy, a nawet system Night Vision wykrywający przeszkody po zmroku.
Za to w BMW lista dodatków jest absurdalnie długa i dopłaty wymagają nawet takie oczywistości jak podgrzewane fotele, ba, dopłacić trzeba nawet za regulację podparcia lędźwiowego. Nie to, że dostajemy golasa, ale fajnie wyposażona trójka wymaga dołożenia do ceny bazowej kolejnych 50 tys. zł. A wówczas staje się od Peugeota o 25 tys. droższa, a nie tańsza. No chyba, że BMW, tak jak jeszcze do niedawna, znowu będzie chętne do udzielania rabatów na poziomach, z których kiedyś słynęły francuskie marki.
Peugeot 508 PSE ma jednak coś, czego nie da żadne BMW, nawet najnowsze iX– KRYPTONITOWY EMBLEMAT!
Kryptonit to jedyny pierwiastek, którego bał się Superman. Cytując klasyka, „jeszcze dziś rano myślałem, że on istnieje naprawdę, a to tylko legenda!” I Peugeot go ma, o czym z dumą informuje na swojej stronie internetowej.
Wygląda jak pomalowany na neonową zieleń plastik, ale co ja tam wiem. Jeśli faktycznie ma supermoce, to jest wart każdych pieniędzy i żadne BMW nie ma z nim szans.