Masz świeże BMW z najnowszym systemem multimedialnym, oznaczonym numerem 7? W takim razie nowości, które przygotowała bawarska marka, są także dla ciebie. Nie trzeba kupować zupełnie nowego egzemplarza np. BMW 5 po liftingu, można też wgrać nowe funkcje do aut, które już jeżdżą po drogach.
Jakie to funkcje?
Po pierwsze, iPhone będzie mógł służyć teraz do otwierania BMW. Nie trzeba będzie nosić klasycznego klucza, a smartfon i tak każdy ma przy sobie. To wygodne latem, gdy nie nosi się kurtki z kieszeniami, a te w spodniach są już wypełnione do granic możliwości. Docenią to też biegacze. Gdy biegałem, zawsze bardzo martwiłem się, że kluczyk wypadnie mi gdzieś na trawę. A telefon i tak miałem przy sobie.
Pojawi się też Android Auto
Nareszcie! Trudno w to uwierzyć, ale dotąd to rozwiązanie nie było dostępne. Tak jak w Toyocie RAV4. A teraz będzie i to od razu w formie bezprzewodowej. Możliwość korzystania m.in. z Google Maps bez ciągnących się kabli to istotne unowocześnienie. Kierowca będzie mógł jednak wybrać też inną nawigację.
Mowa o BMW Maps. Najnowszy system prowadzenia do celu ma oferować „zupełnie inne doświadczenie”. Dokładniej: według BMW, będzie szybszy i bardziej intuicyjny. Poprawiono łatwość wpisywania celów, a informacje o korkach i kalkulacje czasu dojazdu mają korzystać z danych z „chmury” i być bardziej zgodne z rzeczywistością. Jako dodatek: ulepszona funkcja wyszukiwania parkingów i pokazywania m.in. ocen, zdjęć i godzin otwarcia firm, do których chcemy jechać.
Co jeszcze zmieni się w systemie multimedialnym BMW? Pojawią się dodatkowe funkcje dla posiadaczy wersji hybrydowych. Udoskonalone będą komendy głosowe. BMW ma lepiej rozumieć kierowcę.
Niektóre funkcje będzie się dało włączyć później
Zapewne w biegiem lat, takie działania będą coraz częstsze – producent i tak będzie montować w samochodach pewne elementy, ale dopóki klient nie zapłaci, nie będzie mógł z nich korzystać. Już wcześniej można było np. w dowolnym momencie po zakupie uruchomić asystenta świateł drogowych w nowym BMW 3. Należało zapłacić (tyle samo, ile kosztowałoby to przy zamawianiu wozu) i po chwili funkcja była aktywna. Teraz dostępność opcji typu „wie pan, no nie wiem, może później…” ma się zwiększyć.
Nietrudno się domyślić, że dla producenta najlepiej byłoby produkować od razu topowo wyposażony samochód i ewentualnie zdalnie włączać i wyłączać niektóre opcje – im mniej wersji, wariantów i konfiguracji, tym taniej przy produkcji. Dla klienta to też całkiem wygodne – nie musi sobie później przez trzy lata każdej zimy pluć w brodę, że nie zamówił podgrzewania siedzeń. Wystarczy, że zapłaci np. za uaktywnienie tej funkcji od października do marca. Podobnie z adaptacyjnymi LED-ami: zapewne będzie się dało płacić za nie np. tylko na czas wakacyjnej podróży.