Samochody elektryczne mają to do siebie, że są raczej drogie – i to nawet po uwzględnieniu ewentualnych rządowych dopłat do ich zakupu. Dlatego też wiele osób czeka z niecierpliwością na wejście na europejski rynek Dacii Spring – małego elektrycznego crossovera, który ma szansę zrobić dla popularności elektryków więcej, niż choćby Nissan Leaf czy BMW i3.
Dacia Spring – co to w ogóle będzie?
Jeśli ktoś nie miał okazji przeczytać tekstu Grzegorza nt. elektrycznego crossovera, to może oczywiście nadrobić zaległości. Ale nie będę złośliwy i w skrócie napiszę i tu, z czym będziemy mieć do czynienia.
Tak wygląda prototyp.
W skrócie, chodzi o dostosowaną do europejskich przepisów i upodobań wersję Renault City K-ZE, które można sobie kupić w Chinach. To z kolei bazuje na modelu Kwid, który pierwotnie projektowano z myślą o rynku indyjskim, ale które potem trafiło też m.in. do Brazylii (po sporych zmianach konstrukcyjnych, m.in. w zakresie bezpieczeństwa biernego).
Wymiary zewnętrzne będą więc bardzo zbliżone do aut wymienionych wyżej: można oczekiwać długości na poziomie mniej więcej 3,74 m, szerokości na poziomie 1,58 m oraz wysokości równej 1,48 m (o ile wysokość zawieszenia pozostanie w Dacii taka sama jak w Renault). Rozstaw osi będzie równy 2,42 m. Fani kół przykręcanych na 3 śruby (mamy takie osoby w redakcji) będą niepocieszeni – choć Renault Kwid ma piasty na 3 śruby, to elektryczne City K-ZE już na 4. Także w Dacii felgi będziemy więc przykręcać parzystą liczbą śrub, co widać także na grafikach.
Wygląda na to, że zawieszenie będzie elementem opcjonalnym.
Co z napędem?
Jeśli do Dacii Spring trafi taki sam układ napędowy co w elektrycznym Renault z Chin – a szanse te oceniamy jako spore – to będzie mowa o silniku elektrycznym oferującym ok. 45 KM, umożliwiającym osiągnięcie maksymalnie 105-110 km/h (i rozpędzenie się do 60 km/h w 7 s). Osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby rozważano też odrobinę mocniejszą wersję (np. 60-konną), ale póki co żadne dostępne źródła niestety ani słowem nie wspominają o wersji wzmocnionej.
Akumulator trakcyjny prawdopodobnie również zostanie przejęty z K-ZE. To oznacza, że do dyspozycji kierowcy będzie 26,8 kWh, które mają pozwolić na przejechanie do mniej więcej 270 km na jednym ładowaniu – ale chodzi tu o dane zgodne ze starym cyklem pomiarowym NEDC. Realny przebieg na jednym ładowaniu zapewne będzie oscylować bliżej 200 km.
Wizualnie nowa Dacia nie zmieni się znacząco w stosunku do prototypu.
Oczywiście nie ma co liczyć na szereg jaskrawych dodatków i diodowe oświetlenie w każdej wersji (o ile w ogóle trafi do jakiejkolwiek), ale rysy są zasadniczo te same. Prawdopodobnie nieco mniejszą średnicę będą miały koła (całe, nie tylko same felgi), bazowo nie będzie też relingów dachowych (choć być może pojawią się w topowych wersjach wyposażenia). Warto też zwrócić uwagę, że na rysunkach patentowych przeniesiono lokalizację złącz do ładowania. W samochodzie koncepcyjnym klapka była widoczna na przednim błotniku, podczas gdy seryjna Dacia Spring – jak wynika z rysunków – będzie miała klapkę umieszczoną w miejscu, gdzie można by się było spodziewać wlewu paliwa w aucie z konwencjonalnym napędem spalinowym.
Może i ma piasty na 4 śruby, ale za to tylko jedną wycieraczkę szyby przedniej.
Dacia Spring – cena
W kwestii ceny nowe francusko-rumuńsko-indyjsko-brazylijsko-chińskie auto nadal jest dość tajemnicze – wiadomo jedynie, że ma to być jedna z najtańszych propozycji z napędem elektrycznym w Europie. Zwykle słyszy się zapowiedzi mówiące o 10 lub 15 tys. euro. Niższa cena byłaby wręcz znakomita, ale nawet jeśli Dacia Spring miałaby kosztować o 50 proc. więcej (czyli w przeliczeniu ok. 67,3 tys. zł według obecnego kursu euro), to nadal byłby to poziom niewykraczający poza koszt zakupu Skody Citigo-e iV (od 82 tys. zł). No ale wiadomo, lepiej gdyby było taniej, niż drożej. Póki co, pozostaje czekać na kolejne informacje i zdjęcia. I odkładać pieniądze do skarbonki – pierwsza elektryczna Dacia ma wejść na rynek na początku 2021 r., więc już całkiem niedługo.