Sytuacja na świecie nie jest wesoła – z tym raczej nikt nie będzie dyskutować. Szalejący wirus to jedno, ale nadchodzący (a może już trwający?) kryzys gospodarczy to drugie. Eksperci niemal jednogłośnie mówią, że czeka nas najtrudniejszy czas od dawna. Być może nawet od końca II wojny światowej.
Jestem redaktorem motoryzacyjnym, więc nie będę porywać się na analizy ekonomiczne. Mogę tylko zauważyć, co dzieje się w „mojej” branży. A dzieje się – niestety – niewiele. Premier jest mało (a jeśli są, to z Chin). Producenci albo wstrzymują produkcję, albo przestawiają się na wytwarzanie respiratorów. Sprzedaż aut leci na łeb na szyję. Na szczęście, niektóre informacje są lepsze.
Paliwo stało się o wiele tańsze.
Głównie wynika to z niskich cen ropy na świecie. Na rynku w Nowym Jorku kwota za baryłkę spadła – po raz pierwszy od 2002 roku – poniżej 20 dolarów. To przekłada się na rachunki na stacjach. Kwoty poniżej 4 złotych za litr 95-tki już nikogo nie szokują. Na stacjach przy supermarketach w Warszawie i okolicach da się zatankować za około 3,50 zł za litr.
Dziś natknąłem się w internecie nawet na zdjęcie paragonu ze stacji Makro w Poznaniu, na którym było widać cenę 2,99 zł za litr benzyny. Olej napędowy ma tam kosztować 3,38 zł/l. Co prawda na taką kwotę wpływał udzielony klientowi rabat, ale to i tak szokujące. Dwójka z przodu, kto by pomyślał… dziś. Bo może za dwa tygodnie to będzie normalna cena?
Mam trzy pomysły na podsumowanie tego tekstu.
Pierwsze jest następujące: świetnie, że benzyna jest tak tania. To byłby niezły moment na spełnienie marzenia o zakupie jakiegoś V8 albo V12, gdyby nie to, że teraz mało kto może być pewien swojej przyszłości, więc lepiej wstrzymać się z wydatkami.
Drugie: Jan Himilsbach powiedział kiedyś „Tyle dróg budują, tylko nie ma dokąd iść”. To znaczy, powiedział trochę inaczej, ale musiałem go ocenzurować i wykreślić pewien przecinek. Mi przyszło do głowy zdanie w podobnym duchu. Paliwo takie tanie, tylko nie wolno nigdzie jechać…
Trzecie: trzeba naprawdę uważać, czego sobie życzymy. Wielokrotnie czytałem w internecie wyrazy tęsknoty za cenami paliw z lat 90. A teraz całkiem możliwe, że powrócą, ale w pakiecie z tamtymi wynagrodzeniami i bezrobociem.