Alarm: Europa sprowadza samochodowy złom z Ameryki, a swój wysyła do Afryki

0
270

Zgodnie z raportem Carfax w ciągu ostatnich 20 lat do Europy z USA trafiło 2,7 miliona aut. Z nich ponad 60 proc. miało jakieś uszkodzenia. Niektóre z nich lżejsze, a niektóre bardzo poważne. W ciągu 4 lat od 2015 do 2019 roku odsetek aut uszkodzonych wyniósł zatrważające 75 proc. Według raportu te auta są tak uszkodzone, że nie nadają się do ponownej rejestracji na terenie USA. Autorzy raportu wyciągają wniosek, że odsetek aut z poważnymi uszkodzeniami jest tak duży, że praktycznie każdy samochód z USA zarejestrowany w Europie ma za sobą wypadkową przeszłość.

Krajami, których obywatele najczęściej importują amerykański złom są Niemcy, Gruzja, Finlandia i Litwa. Co ciekawe – nie importujemy tanich aut. Średnia cena używanego samochodu z USA to ponad 22 tysiące euro. A jak jest w Polsce? Po naszych drogach jeździ ponad 200 tysięcy aut ze Stanów, z czego więcej niż połowa była uszkodzona. Raport bije na alarm, że najwyższy czas coś zrobić z importem złomu. Czy rzeczywiście europejskie drogi to złomowisko?

Czym jest salvage title?

Salvage to adnotacja w dokumentach (w karcie pojazdu, znanej jako „title”) według której na pojeździe odnotowano szkodę w wyniku wypadku, kolizji, zalania, pożaru, czy innego zdarzenia powodującego powstanie uszkodzeń w pojeździe. W niektórych stanach taki tytuł otrzyma również samochód, który był skradziony. Salvage title oznacza, że taki samochód nie może być dopuszczony ponownie do ruchu, dopóki nie zostanie naprawiony. Niestety jego naprawa jest nieopłacalna, ponieważ koszt przywrócenia go do sprawności przekracza ponad 75 proc. jego wartości. Takie auta trafiają więc na aukcje, później do kontenera, a na końcu do Europy. Nie ma w tym nic dziwnego. Koszty napraw w Stanach Zjednoczonych bywają na tyle wysokie, że czasem do salvage title kwalifikowane są samochody z uszkodzonymi zderzakami, po lekkiej parkingowej stłuczce zakończonej zbitymi reflektorami.

Alarm: Europa sprowadza samochodowy złom z Ameryki, a swój wysyła do Afryki

Złom z Ameryki, źródło Copart

Import samochodów z Ameryki musi się opłacać

Łatwość uzyskania statusu salvage powoduje, że wiele kolizji nie jest zgłaszanych ubezpieczycielowi. Auto z takim wpisem jest praktycznie niesprzedawalne w USA, więc ludzie przy niewielkich kolizjach dogadują się ze sobą i naprawiają pojazdy niskim kosztem. Dla Europejczyków samochody ze Stanów Zjednoczonych są atrakcyjną ofertą. Nic dziwnego, że powstało setki firm, które zajmują się sprowadzaniem aut i naprawą ich w Europie. Owszem są wśród nich auta, które wyglądają jak kupka poskręcanego metalu, ale o atrakcyjności takiej oferty decydują kompletne dokumenty i nienaruszane tabliczki znamionowe. W pozostałych przypadkach importuje się auta, które można bez problemu naprawić. Sprowadzenie lekko uszkodzonego Forda Mustanga z silnikiem 5.0 i doprowadzenie go stanu jak z salonu często wychodzi taniej niż kupno Dustera w prestiżu.

Alarm: Europa sprowadza samochodowy złom z Ameryki, a swój wysyła do Afryki

Kolejny nienaprawialny wrak, źródło Copart

Inny raport mówi nam, że zaśmiecamy Afrykę

Organizacja Narodów Zjednoczonych alarmuje, że miliony starych samochodów trafiło do Afryki. Auta, które nie spełniają europejskich norm ekologicznych są pakowane na statek i przyczyniają się do wzrostu zanieczyszczenia powietrza na Czarnym Lądzie. Przez import używanych samochodów rośnie liczba zabitych na afrykańskich drogach. To akurat dosyć logiczny wniosek. Skoro pojawiają się samochody, to zdarzają się wypadki. ONZ wzywa do zaprzestania eksportu starych samochodów przez Europę i inne rozwinięte kontynenty. Proponują żeby wprowadzić minimalne wymagania dla eksportowanych aut, tak żeby do Afryki trafiały auta, które spełniają normy ekologiczne i współczesne normy bezpieczeństwa. Nie może być tak, że do biednych państw trafiają 16- lub 20-letnie auta, które nie spełniają normy Euro 4. Według ONZ jest to robienie z Afryki wysypiska. Niestety raport nie wskazuje jak do problemu podchodzą mieszkańcy państw afrykańskich. Czy wolą starsze auta, czy preferują chodzić pieszo.

Po lekturze takiego raportu zastanawiam się dlaczego nie zakazać ubóstwa ustawami

Przecież to genialne rozwiązanie w swojej prostocie. Wyobraźmy sobie, że ONZ przyjmie rezolucję, w której zakazuje bycia biednym w Afryce. Od razu będzie żyło się im lepiej. Taki poziom oderwania od rzeczywistości jest szkodliwy. Odpowiedzmy sobie na pytanie dlaczego na kontynent afrykański trafiają stare auta. Czy to dlatego, że są oni miłośnikami gratów, czy raczej dlatego, że są biedni? Afryka nadal jest obszarem nisko rozwiniętym. Zaawansowane technologicznie samochody nie miałyby szans na właściwy serwis. To nie przypadek, że wzięciem wśród eksporterów do Afryki cieszą się wyłącznie określone modele, najczęściej z silnikami benzynowymi. Takie auta są niezawodne, a ich serwis jest prosty i tani. Kiedy już Afrykanie wzbogacą się odpowiednio zaczną użytkować europejskie auta segmentu premium. Dajmy im po prostu na to czas. Zabronienie importu starych aut będzie skutkować wyłącznie ograniczeniem możliwości transportowych. Co z tego, że będą oddychać czystszym powietrzem, skoro nie będą mieli jak dostać się do lekarza?

Każdy raport da się przedstawić tak, żeby brzmiał źle, nawet ten mówiący jak wygląda import samochodów z Ameryki

Przykładem raportu, który odpowiednio przedstawiony ma same dramatyczne dane jest raport o imporcie używanych aut do Polski. Co roku nagłówki gazet atakują nas, że kraj zalewają motoryzacyjne trupy, że średni wiek auta na polskich ulicach to 12 lat. Dopiero później wnikliwa analiza pozwala dojrzeć, że nie ma nic złego w 12-letnim Fordzie, czy 12-letnim Oplu. To nadal samochody, które spełniają wszystkie normy bezpieczeństwa, którymi można się bezpiecznie poruszać. Dlatego do raportów trzeba podchodzić z dużą dozą ostrożności. Inaczej będziemy się wykłócać przy rodzinnym stole, że import samochodów z Ameryki to w gruncie rzeczy złomiarstwo.