W Lublinie znajduje się duży kawałek niezagospodarowanego betonu. To mur oporowy przy ulicy Mełgiewskiej. Właśnie tego kawałka szarości dotyczył konkurs zorganizowany przez Lubelskie Centrum Kultury. Instytucja poszukiwała najlepszego muralu dotyczącego historii Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie. Docelowo dzieło ma mieć 82 metry długości i 2,3 metra wysokości. Co ważne, organizatorzy, jak to zwykle bywa przy okazji państwowych konkursów, zwracali uwagę na wątki patriotyczne, a nie tylko motoryzacyjne, więc oczekiwali nawiązań do Lubelskiego Lipca ’80 i wprowadzenia stanu wojennego. Wygrał projekt, który w estetycznej formie pokazuje skróconą historię fabryki wraz ze wspomnianymi wydarzeniami.
Żuk w różnych rolach.
Pełną wizualizację muralu można oglądać tutaj. Olaf Cirut, autor zwycięskiego muralu, pokazał wszystko to co ważne. Jest tam znienawidzony przez załogę fabryki Lublin 51, a dalej pierwszy Żuk – smutek. No, powiedzmy, że pierwszy, był jeszcze kurołap, ale mało kto o nim pamięta. Dalej artysta pokazuje kolejne ważne wersje. Jest to np. rzug krul drug do wożenia pieczywa z 1967 r. czy też prototypy następcy popularnego dostawczaka z serii tak zwanych 40-stek. Potem pojawiają się pojazdy strażackie i wreszcie czasy gierkowskiej prosperity, z ich charakterystyczną estetyką: durnymi napisami motywującymi obywateli do oszczędzania surowców oraz dbania o przedmioty oraz sceną zakładowej wycieczki na grzyby, zaczerpniętą z popularnych Zmienników.
fragment muralu
Dalej Żuk jest pokazany jako auto robocze do wszystkiego. Następnie dostarcza mięso, które znacznie podrożało, więc bierze udział w Lubelskim Lipcu, po czym na scenie pojawia się nowy aktor – transporter opancerzony SKOT. Pokazana w kontekście stanu wojennego maszyna również była produkowana w FSC. Po stanie wojennym następuje szybki przeskok do 1993 r., pojawia się Żuk kamper i wreszcie Lubliny, we wszystkich wersjach, aż do Intralla Lubo, który umarł zanim się urodził.
Cieszy, że instytucje kulturalne chcą pielęgnować historię polskiej motoryzacji. Dobra, zła, jaka by nie była – jest cząstką naszej tożsamości. Zresztą, akurat FSC warto upamiętniać. Żuk, kiedy wprowadzano go na rynek był bardzo dobrym dostawczakiem. Również Lublin nie był powodem do wstydu, a przy tym oba te pojazdy to polskie konstrukcje, a nie zagraniczne licencje.