Wczoraj brałem udział w wirtualnej konferencji Volkswagena, podczas której Henrik Muth – szef marketingu produktowego niemieckiej marki – opowiadał o przyszłości Tiguana. Ale zaczął od przeszłości.
Dowiedziałem się, że kompaktowy SUV był w zeszłym roku najpopularniejszym modelem marki na świecie.
Na 6,18 mln wszystkich osobówek, jakie w 2019 roku wyprodukował Volkswagen, Tiguanów było aż 910 926 szt. Drugie na liście było Polo (sprzedawane też jako Virtus) z wynikiem 706 052 egzemplarzy, a trzeci – Golf, którego wyprodukowano 679 351 szt.
Oczywiście mówiąc o Tiguanie trzeba pamiętać, że chodzi o wynik sumaryczny wersji zwykłej, czyli pięcioosobowej i siedmiomiejscowego Allspace’a. I globalnie to ten drugi, produkowany na nasz rynek w meksykańskiej fabryce w Puebli, jest popularniejszy niż zwykły z Wolfsburga, w stosunku 55 do 45 proc.
VW Tiguan – lifting krótszej wersji już tego lata.
Podczas konferencji podkreślano nowy design przedniej i tylnej części nadwozia z LED-owymi światłami. W kabinie ma się pojawić system multimedialny MIB3, którego próbowaliśmy już w najnowszej wersji Golfa i Passata.
Od swych starszych braci Tiguan przejmie też komplet systemów bezpieczeństwa, m.in. asystenta podróży, który pozwala samochodowi na niemal samodzielną jazdę na autostradzie, a także nową gamę jednostek napędowych, w tym diesli z systemem SCR Twindosing, czyli podwójnym wtryskiem czynnika AdBlue, który znacznie zmniejsza emisję tlenków azotu.
Tiguan pojawi się też w końcu w wersji hybrydowej.
Konkretnie jako hybryda plug-in z elektrycznym zasięgiem przekraczającym 50 km. Muth nie zdradził dokładnej konfiguracji tej odmiany, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że chodzi o zespół z nowego Golfa – 1,4-litrowe TSI, silnik elektryczny i akumulator o pojemności 13 kWh. W Golfie może on mieć 204 albo 245 KM, jak będzie w Tiguanie – przekonamy się bliżej premiery. Być może tak jak Golf i Passat w mocniejszym wariancie będzie oferowany z oznaczeniem GTE.
Może pojawić się też wersja R.
Henrik Muth nie powiedział tego wprost. Zapytany o możliwość powstania takiej wersji potwierdził tylko, że „w gamie jest miejsce na bardziej performance’ową odmianę”, ale podobno jest jeszcze za wcześnie by mówić o szczegółach. Biorąc pod uwagę, że zamaskowany prototyp z poczwórnymi wydechami i wielkimi wlotami powietrza już został złapany na Nurburgringu, będziemy bardzo zaskoczeni, jeśli Volkswagen pozostanie wyłącznie przy wersji R-Line. Szczególnie, że wersję R ma już chociażby T-Roc, a w tym roku ma ją zyskać jeszcze Arteon.
Pewne jest, że będzie odmiana R-Line.
Podczas prezentacji podkreślano, że samochody w tych wyglądających sportowo konfiguracjach są bardzo porządane przez klientów. Możemy się spodziewać dalszej ich popularyzacji, nie tylko w obu wersjach nadwoziowych Tiguana. Obu, bo krótko po liftingu wersji krótkiej zobaczymy odświeżonego Allspace’a. Ale na bliższe szczegóły musimy jeszcze poczekać.