Volvo rozbija auta zrzucając je z 30 metrów. Patrzcie, jak pięknie lecą

0
305

W bieżącym roku Volvo miało zrealizować swój program Vision 2020, który zakłada, że w nowym samochodzie tej marki nikt nie zginie, ani nie odniesie poważnych obrażeń. Na półtora miesiąca przed końcem roku nie dysponujemy danymi, które by potwierdzały, że projekt zakończy się sukcesem, ale Volvo każdą kolejną decyzją zdaje przybliżać się do jego realizacji. Wspomnimy ostatnie dwie, choć w historii marki akcentów na bezpieczeństwo było bez liku. Pierwsza to pomysł ograniczenia prędkości maksymalnej do 180 km/h, a druga to wprowadzenie kamer, podłączonych do systemu monitoringu On Call. Na marginesie – pierwszy już obeszła firma Heico, drugi rodzi wątpliwości związane z poszanowaniem prywatności i jeszcze nie wiadomo w jakiej postaci będzie mógł zostać zrealizowany.

To, że samochody Volvo będą coraz bezpieczniejsze, nie znaczy, że nie będą się rozbijać

Zawsze istnieje ryzyko, że ktoś jadąc zupełnie bezpiecznie i przepisowo, trafi na kogoś kto przepisów nie poważa, albo po prostu spotka go nieszczęśliwy wypadek, na który nie miał wpływu. I wtedy jego auto, nawet Volvo, będzie wyglądało tak:

Volvo rozbija auta zrzucając je z 30 metrów. Patrzcie, jak pięknie lecą

albo tak:

Volvo rozbija auta zrzucając je z 30 metrów. Patrzcie, jak pięknie lecą

ewentualnie tak:

Volvo rozbija auta zrzucając je z 30 metrów. Patrzcie, jak pięknie lecą

W każdym z tych przypadków konieczna będzie szybka reakcja służb ratunkowych, które w bezpieczny dla siebie i ofiar sposób, będą potrafiły wydostać poszkodowanych z rozbitych wraków. Mają na to tzw. złotą godzinę – po takim czasie od momentu zaistnienia kolizji, ofiara powinna znaleźć się już pod opieką lekarzy w szpitalu.

Aby wesprzeć szwedzkich ratowników w tej kwestii, Volvo rozbiło na tę okoliczność 10 samochodów ze swojej aktualnej gamy. Z pomocą żurawia uniesiono je na wysokość 30 metrów i zrzucono na ziemię. Przebieg tej akcji utrwalono na wideo:

Rozbijają się efektownie, ale czy ich nie szkoda?

Oczywiście, że nie. Sami ratownicy mówią, że zwykle ćwiczą na samochodach ze złomu. A tam trafiają albo stare samochody, które technicznie mają niewiele wspólnego z produkowanymi obecnie, albo auta już roztrzaskane, ale po akcji ratunkowej. Za to w czasie prawdziwej akcji na nowym samochodzie nie ma czasu na analizę i zbieranie danych – trzeba ratować ludzkie życie. Dlatego taka okazja do spokojnego rozczłonkowania świeżo rozbitego, nowego samochodu, może być bardzo przydatnym doświadczeniem. Przydatnym także dla producenta, który będzie miał dostęp do wyników badań i analiz przeprowadzonych na miejscu zbrodni.

To też świetna okazja dla tych, którzy po ostatnich decyzjach Volvo dotyczących ograniczenia prędkości i kamerek, skreślili samochody tej marki z listy do kupienia. Mogą z satysfakcją patrzeć jak ich niedoszłe zakupy efektownie roztrzaskują się na kawałki. Proszę, oto czysta rozwałka, tym razem bez komentarzy uczestników: