Droga Volkswagena ID.3 do klientów jest kręta i wyboista. Najpierw był dość długo opracowywany. Później zmagał się z problemami z oprogramowaniem, a teraz doszedł do tego jeszcze koronawirus, który wywrócił świat do góry nogami – łącznie z branżą motoryzacyjną, łańcuchami dostaw i fabrykami.
Volkswagen ID.3 – debiut. Kiedy?
Na szczęście widać już światełko w tunelu. Podczas dzisiejszej (wirtualnej, jeszcze) konferencji prasowej, przedstawiciele Volkswagen Polska zapowiedzieli, kiedy możemy spodziewać się ID.3 w salonach. Pod koniec czerwca 30 tysięcy klientów z całej Europy, którzy złożyli wstępne zamówienia na wersję First Edition, poznają wszystkie niezbędne szczegóły, takie jak ceny i pełna specyfikacja wozu. Wtedy będą mogli podjąć decyzję, czy są dalej zainteresowani. W końcu od czasu, gdy wpłacali 5000 zł (lub równowartość w innej walucie) depozytu, minął rok. Mogli zmienić zdanie albo zmieniła im się sytuacja życiowa. Zwłaszcza ostatnio.
Pełen cennik pojawi się na przełomie lipca i sierpnia.
Jak na razie, nie wiemy, ile trzeba będzie dokładnie zapłacić za każdą z wersji. Padła jednak konkretna deklaracja: cena elektrycznego VW w bazowej wersji – tak jak zapowiadano wcześniej – będzie wynosić mniej niż 130 tysięcy złotych. Oczywiście przy tych kalkulacjach nie uwzględnia się rządowych dopłat, bo nikt w końcu nie wie, czy będą – a jeśli tak, to kiedy i jak wysokie.
Z taką ceną najtańsze ID.3 (w wersji z akumulatorem 45 kWh, zasięgiem ok. 330 km i o mocy 150 KM) stanie się konkurencją dla wielu popularnych elektryków. Zagrożenie poczują zapewne: Nissan Leaf (cena od 118 000 zł za wersję 150 KM, 40 kWh), Kia e-Soul (od 139 900 zł za odmianę 39,2 kWh, 136 KM) czy Hyundai Kona Electric (od 152 900 zł za taką samą wersję, jak w Kii).
Czekamy. Będzie ciekawie.
Debiut nowego modelu prawdopodobnie przyspieszy proces przenoszenia procesu sprzedaży do internetu – klienci na samochód elektryczny powinni być bardziej zaprzyjaźnieni ze środowiskiem wirtualnym. Koronawirus też sprawia, że klasyczne salony tracą na znaczeniu. Klient przyszłości będzie zamawiał auto siedząc w domu, a ewentualną jazdę próbną odbędzie w „butikowym” showroomie w centrum miasta. Tam też odbierze auto. A do serwisu będzie wpadał i tak rzadko, bo to samochód elektryczny i nie trzeba w nim zmieniać oleju. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść…