Każdy z nas słyszał o kradzieżach samochodów. Każdy z nas słyszał również o przypadkach pozostawienia w samochodzie dzieci. W mieście Beaverton w Stanach Zjednoczonych miała miejsce sytuacja łączące obydwa zdarzenia.
Dziecko nie sprawdza się jako zabezpieczenie antykradzieżowe
Około godziny 9:10 pod sklepem spożywczym w Beaverton w stanie Oregon, złodziej ukradł z parkingu Hondę Pilot z 2013 r. Niemal natychmiast po opuszczeniu miejsca parkingowego wrócił nią jednak pod sklep, stając przed zaskoczoną właścicielką pojazdu. Powodem takiego zachowania było 4-letnie dziecko właścicielki SUV-a, które kobieta pozostawiła w pojeździe. Rabuś, co nie dziwi, wolał opuścić miejsce zdarzenia bez nieproszonego pasażera; stąd decyzja o powrocie i przekazaniu brzdąca w ręce matki.
Złodziej nie ograniczył się do zwrotu dziecka i opuszczenia parkingu skradzioną Hondą, lecz pozwolił sobie na skrytykowanie zachowania kobiety i zagroził jej, że zadzwoni na policję za pozostawienie nieletniego w aucie. Gdy tylko matka zabrała malucha, Honda zniknęła ponownie – tym razem na dobre.
Jak to możliwe, że tak szybko udało się ukraść samochód?
Winne temu jest dość powszechne w Stanach zachowanie, które polega na pozostawieniu na parkingu samochodu z włączonym silnikiem (zwykle ze względu na pracującą klimatyzację lub ogrzewanie), nierzadko także z niezaryglowanymi zamkami. Dlatego też, choć auto stało blisko wejścia do sklepu, to nie stanowiło żadnego problemu, by po prostu szybko wskoczyć za kierownicę i odjechać.
Ciekawie w świetle tego wszystkiego wygląda komentarz lokalnej policji
Podkreśliła ona, że kobieta nie popełniła przestępstwa, jako że samochód miała na widoku i miała do niego blisko. Matt Henderson, policjant który komentował sprawę dla mediów, dodał także, że w podobnych sytuacjach zaleca się… zabieranie kluczyka ze sobą.
O ile jestem w stanie zrozumieć, że powyższa sytuacja nie jest traktowana jako przestępstwo ani wykroczenie ze strony właścicielki Hondy, to nie uważam, by jej zachowanie należało do najmądrzejszych. To nie było wyskoczenie z auta na pół minuty, by np. otworzyć bramę. Nawet krótkie zakupy mogą się nieoczekiwanie przedłużyć, jeśli np. awarii ulegnie kasa, ktoś zasłabnie czy nasza karta płatnicza przestanie działać.
Natomiast uwaga nt. zabierania kluczyka to w warunkach europejskich wyglądałaby dość surrealistycznie. O ile jednak taka porada ma jakiś sens w przypadku samochodów z tradycyjną stacyjką, jak Honda Pilot z 2013 r. (jeśli ktoś nie wozi ze sobą dwóch kluczyków, to zabranie kluczyka ze stacyjki oznacza po prostu wyłączenie silnika), to dochodzi jeszcze kwestia pojazdów uruchamianych przy pomocy przycisku. Tutaj podobne wskazówki można sobie w buty wsadzić, bo w zdecydowanej większości przypadków (o ile nie we wszystkich…) samochodem z uruchomionym silnikiem, ale bez kluczyka w środku, można bez problemu odjechać. Owszem, pojazd wykryje brak kluczyka we wnętrzu, ale m.in. ze względu na bezpieczeństwo nie unieruchomi silnika ani nie zablokuje hamulców – dopiero wyłączenie silnika sprawi, że auto przestanie być mobilne (nie uda się go ponownie uruchomić w zwykły sposób, tj. przyciskiem).
Tak czy owak, osobiście jednak wolałbym zabrać dziecko ze sobą a auto zamknąć. Ale może jestem dziwny…