Tesla postawiła największe skupisko Superchargerów na świecie. Nasz krajobraz też się zmieni

0
306

21 interakcji

Tesla postawiła największe skupisko Superchargerów na świecie. Nasz krajobraz też się zmieni


21 interakcji
Dołącz do dyskusji

Bądź na bieżąco:

Facebook
Twitter
Instagram
YouTube

Nadchodzi nowa prawda o ładowaniu elektrycznych samochodów. Wymagają bezkresnych przestrzeni.

A będę ich miliony. Samochodów elektrycznych rzecz jasna. Liczba milionów jest trudna do oszacowania, bo jest zależna od panującego politycznego klimatu. Jeden milion zapowiadanych elektrycznych samochodów, potrafi spaść nagle do zaledwie 600 tysięcy sztuk. Oprócz ważnej kwestii, jak zachęcić obywateli do ich zakupu, towarzyszy nam inny problem – gdzie będziemy nasze elektryczne samochody ładować?

Tesla i Kalifornia mogą pozwolić sobie na otwarcie największego zbiorowiska Superchargerów (stacji szybkiego ładowania) na świecie. USA to duży kraj, ale czy my mamy miejsce na tego typu obszerne konstrukcje?

Las Superchargerów

Miejscowość Firebaugh w Kalifornii dołączyła do grona miast z ogromnymi placami wypełnionymi stacjami do ładowania. Stacje szybkiego ładowania w wersji V2 liczące 50 stanowisk stały już wcześniej w Szanghaju i Pekinie (dwie lokalizacje). Teraz w Kalifornii postawiono 56 stanowisk do ładowania i to w wersji V3, w której szczytowa moc ładowania sięga 250 kW. To łącznie daje imponujące 14 megawatów, a Firebaugh zyskało największy zbiór Superchargerów w jednym miejscu na świecie.

Kalifornia to mekka elektrycznych samochodów. Tu produkuje się Tesle i to tu jest ich największa sprzedaż. I to również tutaj, lokalne władze, wbrew federalnym, chcą mocniej przykręcić śrubkę samochodom spalinowym.

W tej świątyni elektromobilności, dowodzonej przez humanoidalnego terminatora, udział samochodów elektrycznych w rynku nie przekracza kilku procent. Mimo że udział jest niewielki, to już muszą powstawać tak wielkie pola ładowarek, żeby pomieścić ładujące się elektryczne samochody.

To nowa prawda o ładowaniu elektrycznych samochodów, oprócz długiego czasu ładowania, wymagają też przestrzeni.

Czas rodzi zapotrzebowanie na przestrzeń

Model 3 i Y korzystające ze stacji szybkiego ładowania Tesli w wersji V3, zależnie od pojemności akumulatorów, potrzebują około pół godziny by naładować się do 80 proc. Modele S i X tak wysokiej mocy ładowania nie obsługują i mają zestaw akumulatorów o większej pojemności. Na ładowanie potrzebują więc więcej czasu. Inne samochody elektryczne mogą obsługiwać mniejsza moc ładowania, 50 kW bywa ich szczytem. Ładowanie trwa.

Ładowanie samochodu elektryczne w większości przypadków powinno odbywać się w domu, ale w trasie trzeba wspomóc się stacjami ładowania oferującymi prąd stały. Niezależnie od tego, jak wysoka jest ich moc, swoje w czasie ładowania trzeba odstać. Im więcej będzie samochodów elektrycznych na drogach, tym więcej ich będzie chciało ładować się i stać w jednym miejscu jednocześnie. W ten sposób czas rodzi zapotrzebowanie na przestrzeń. To nie stacja benzynowa, że po kilku minutach możesz już odjechać.

Bezkresne pola ładowarek

Na stacjach benzynowych wystarczy kilka dystrybutorów by obsłużyć ruch. Czas tankowania bezspornie wygrywa z czasem ładowania, a i tak, w okresie wakacyjnym, na autostradowych stacjach są kolejki do dystrybutorów. Jak duże będą kiedyś w lipcu kolejki do stacji ładowania na A1?

Więcej samochodów elektrycznych oznacza większe zapotrzebowanie na możliwość ładowania w trasie. Jeśli elektryczny samochód ma być normalnym i powszechnym środkiem transportu, to trzeba zapewnić mu możliwość ładowania w trasie. Nie jedno stanowisko i nie dwa. Jeśli 10 dystrybutorów paliwa potrafi spowodować korek, to ile potrzeba stanowisk ładowania by obsłużyć jeden milion elektrycznych samochodów jadących nad morze?

I gdzie je zmieścić, gdzie będą rozpościerać się te bezkresne pola ładowarek?

Chyba przy autostradach?

14 megawatów to nie jest moc łatwa do dostarczenia w dowolne miejsce przy drodze krajowej, ale zanim dojdzie się do mocy, może pojawić się problem dostępności przestrzeni.

Istniejące stacje benzynowe i miejsca obsługi podróżnych wydaja się naturalnymi kandydatami, tak jak są nimi drogi ekspresowe i autostrady. W dodatku klient, który musi coś ze sobą zrobić przez długie minuty, w trakcie których ładuje się jego samochód, to wymarzona okazja sprzedażowa. Ale istniejącą, dostępną na nich przestrzeń, będzie trudno ograniczyć. Skąd więc wziąć nową? Trzeba sobie jakoś radzić.

GDDKiA oddała ostatnio do użytkowania kilka stacji ładowania przy drogach S8 i A4 i ogłosiła przetarg na kolejne 40 stacji o mocy ładowania od 22 do 50 kW przy drogach A1, A2 i A4. To nie są pola ładowarek niemożliwe do ogarnięcia wzrokiem, ale pod koniec września 2020 roku w Polsce było zarejestrowanych tylko 8 169 elektrycznych samochodów. Do swej dyspozycji miały 1 282 stacji ładowania prądem stałym. Na razie im wystarczy, ale do milionów sztuk trochę nam jeszcze brakuje.

Największą wielostanowiskowym zbiorowiskiem stanowisk ładowania dysponuje GreenWay na terenie Galerii Młociny w Warszawie. To dość daleko od autostrady. Jednocześnie może ładować się tam 11 samochodów, ale nie wszystkie skorzystają z wysokich mocy i prądu stałego. Takich miejsc i to poza granicami miast, musi powstać więcej. Pojedyncze stacje na MOP-ach, z możliwością jednoczesnego ładowania dwóch samochodów, na pewno nie zaspokoją zapotrzebowania na szybkie ładowanie w trasie.

Wielkie huby staną się koniecznością, na którą miejsca raczej brak. Przynajmniej tam, gdzie ich umiejscowienie wydawałoby się najrozsądniejsze.

Nigdy nie pobijemy Tesli i jej Superchargerów

Szanse, że w najbliższej przyszłości przy polskiej autostradzie powstanie konstrukcja równa tej od Tesli są niemal równe zeru. Prognozowany w rządowych strategiach gigantyczny przyrost liczby elektrycznych samochodów wymusi jednak wzrost liczby stacji ładowania. Trzeba je skoszarować w obszernych hubach lub rozrzucać, jak grzyby przy trasie.

Jeśli zapowiadana elektryczna rewolucja to prawda, to bezkresne pola ładowarek i stacji ładowania muszą również się stać się prawdą i zmienić nasz przydrożny krajobraz. Tylko gdzie my mamy je pomieścić?