Samochód potrącił pieszego na chodniku. Policja: nie wiemy, kto jest winny

0
411

W skrócie: stałem na chodniku bo chciałem zrobić zdjęcie przejeżdżającego nietypowego samochodu, który zwykle akurat o tej porze przejeżdżał po tej ulicy. Nie doczekałem się na to, bo na chodnik wjechał kierowca i zażądał, żebym się odsunął, a ja odpowiedziałem że tu nie wolno wjeżdżać. Wtedy ruszył i potrącił mnie lusterkiem. Żadnych obrażeń nie odniosłem, ale wezwałem na wszelki wypadek policję. Przyjechały aż dwie załogi: ruch drogowy i interwencja „z terenu”. Sprawy nie rozliczono.

Potrącenie pieszego na chodniku – w tej sprawie złożyłem zeznania na policji

Po kilku miesiącach przyszło wezwanie do wydziału ruchu drogowego komendy stołecznej policji (wielkimi literami, jak ktoś woli) w sprawie złożenia zeznań. Zeznania złożyłem, dokładnie takie jak powyżej, przy czym dodałem że nie domagam się żadnej sprawy w sądzie ani zadośćuczynienia, proponuję wręczyć kierującemu mandat za jazdę po chodniku i sprawę zakończyć – no bo po co się więcej męczyć? Nie szukam żadnej zemsty ani nic, nie będę ganiał tego człowieka po sądach. Niech zapłaci dwie stówy i sprawa zamknięta. No tak czy nie?

No więc nie.

Policja przysłała mi pismo. W piśmie napisano tak:

Zebrany w sprawie materiał dowodowy nie zezwala na jednoznaczne stwierdzenie, który z uczestników zdarzenia dopuścił się naruszenia przepisów ruchu drogowego prowadzących w konsekwencji do zderzenia.

Samochód potrącił pieszego na chodniku. Policja: nie wiemy, kto jest winny

Pominę może, że to zdanie razi złą odmianą imiesłowu „prowadzących”, powinno być „prowadzącego”, bo nie przepisy a ich naruszenie prowadziły do „zderzenia”. To może nawet nieważne. Ważne jest to, że zdaniem policji…

SAMOCHÓD POTRĄCIŁ PIESZEGO NA CHODNIKU, A POLICJA NIE WIE KTO JEST WINNY.

Czyli winnym mogłem być ja. Może nieprawidłowo stałem na chodniku obserwując ruch drogowy? Może miałem prowokującą czapkę? Albo złośliwie wskoczyłem na chodnik pod jadący po nim prawidłowo samochód? Kurka wodna! Jest tyle możliwości. Już nigdy się nie dowiemy. Może to i dobrze, że sprawa nie poszła do sądu, bo w tym sądzie mógłbym zostać ukarany. Wszak jeśli ktoś chce jechać po chodniku, to powinien móc, a piesi powinni uciekać, aby nie blokować ruchu samochodu.

Ostatnio pewien policjant obraził się na mnie po tekście Pawła na temat tego, że policja najczęściej nic nie robi, a jeśli już coś robi, to są to działania bylejakie i pozorowane. Pomyślałem sobie: kurczę, może ma rację? Może rzeczywiście przesadziliśmy? Przecież składałem zeznania w mojej sprawie, czyli pewnie coś się toczy.

Tak w ogóle na policji jest jeszcze jedna moja sprawa: o ustalenie sprawcy kolizji, której byłem ofiarą (niewielkie straty, obtarty błotnik), a sprawczyni uciekła. Zapamiętałem jej numery. Obstawiam, że dojdzie do umorzenia z powodu niewykrycia sprawcy. No bo przecież numery a osoba sprawczyni to dwie różne sprawy, to weź tam Radziu klepnij że umorzone.

W każdym razie, dla własnego bezpieczeństwa, nie stójcie na chodniku. Przemykajcie po trawnikach.