Zaczynamy mocnym uderzeniem. 67,14 proc. – o tyle spadła sprzedaż nowych samochodów osobowych w stosunku do kwietnia zeszłego roku. Oznacza to, że w ostatnim miesiącu zarejestrowano tylko 15 241 auta – aż o 31 140 mniej niż rok temu.
Nie lepiej jest, gdy porównamy dane kwietniowe z marcowymi. W tym przypadku można mówić o spadku sprzedaży niemal o połowę (48,61 proc., tj. o 14 417 samochodów). W okresie od stycznia do kwietnia 2020 r. sprzedaż nowych aut w Polsce spadła o 34 proc. (122 883 samochody, mniej o ponad 63,3 tys. sztuk).
Jednym z największych przegranych jest Dacia.
Zaraz, co? Tania, popularna marka, a tak oberwała? Cóż, na to wygląda. Sprzedaż tej rumuńskiej marki spadła w stosunku do kwietnia 2019 r. aż o 53,13 proc. W zeszłym miesiącu salony Dacii opuściły zaledwie 892 samochody – tym samym przegrywa ona nie tylko z liderującą Toyotą (2346 aut), Skodą, Volkswagenem czy Kią (odpowiednio: 1939, 1120 oraz 990 samochodów), ale nawet z… BMW (971 aut).
Na liście liderów kwietnia znalazły się też takie marki jak Mercedes, Renault, Opel i Volvo – te dwie ostatnie nie załapały się na pozycję w rankingu Top 10 styczeń-kwiecień, ale w kwietniu miały na tyle dobre wyniki względne, że pojawiły się na liście – kosztem Hyundaia i Forda, których próżno tym razem tu szukać. Obecność Opla w Top 10 kwietnia jest natomiast swego rodzaju ciekawostką, ponieważ w okresie od stycznia do kwietnia 2020 r. marka ta miała największy spadek sprzedaży w porównaniu z rokiem poprzednim, aż o 65,8 proc.
A jak sprzedawały się poszczególne modele?
Na czele wielkiego zaskoczenia nie ma – rozpycha się tam Toyota ze swoją Corollą. Model ten nie tylko prowadzi w statystykach obejmujących pierwsze 4 miesiące tego roku, ale i w samym kwietniu – z wynikiem 787 egzemplarzy wyprzedza Skodę Octavię (596 aut) i Fabię (490). Obecność tego ostatniego modelu na podium nieco mnie zdziwiła, ale najwidoczniej coś się ruszyło w ofercie – teraz do wyboru są 3 wersje silnikowe (o mocach od 60 do 110 KM).
Dawno nie wklejałem zdjęcia Fabii, więc proszę. Zamiast Corolli.
Dalej mamy Dacię Duster (446 egzemplarzy), na którą zdecydowało się o 7 klientów więcej niż na Toyotę RAV4. Kolejne 2 miejsca też należą do Toyoty – mowa o Yarisie (363 auta) i C-HR (299). Na 8. miejscu w kwietniu swoją obecność na liście Top 10 zaznaczyli Szwedzi ze swoim XC60. Nie jest to może aż tak dziwne, gdy zdamy sobie sprawę, że to najlepiej sprzedający się SUV klasy średniej w Polsce, ale mimo wszystko kwietniowy wynik (291 aut) nie pozwolił na wspięcie się wyżej w rankingu. Z drugiej strony, był to wynik i tak lepszy niż w przypadku Volkswagena Golfa i Skody Superb (odpowiednio, 258 i 256 sztuk).
No tak ledwo-ledwo się udało z tym Top 10, proszę pana.
Z powyższych wartości, za 28,8 proc. sprzedanych aut odpowiadają klienci indywidualni. Resztę kupowały firmy. Wśród klientów prywatnych na 1. miejscu uplasowała się Toyota Yaris, przed Corollą i Dacią Duster. Klienci instytucjonalni stawiali przede wszystkim na Corollę oraz Skody: Octavię i Fabię.
Jest jeszcze problem chłonności rynku.
Tutaj niestety trzeba opierać się na danych marcowych – nowszych jeszcze nie ma. Ale można powiedzieć, że nie jest dobrze; o ile w liczbach bezwzględnych kwietniowa sprzedaż nowych samochodów w Polsce nie była taka zła (7. miejsce na 30 w Europie), to wskaźnik tzw. chłonności rynku wypada już bardzo źle. W naszym kraju wynosi on zaledwie 28 aut na 1000 mieszkańców, co zapewnia nam… 25. miejsce na 30. Średni wskaźnik chłonności rynku dla Europy wynosił w marcu 62 auta na 1000 mieszkańców.
Co będzie dalej?
Trudno powiedzieć. Pewne jest jedno: nie ma co oczekiwać, by branża już teraz zaczęła się szybko podnosić z tej rynkowej zapaści – epidemia COVID-19 nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jak ocenia IBRM Samar, szczególnym problemem będzie tu kondycja firm – szukanie oszczędności jest na porządku dziennym, podobnie jak – niestety – zamykanie wielu działalności. A to może mieć długotrwały wpływ na sprzedaż aut nowych.
Zdjęcia: Piotr Barycki, Tomasz Domański