Nowy rok przyniesie wiele zmian na rynku nowych samochodów. Wszystko przez to, że od 1 stycznia zacznie obowiązywać nowa, znacznie ostrzejsza norma emisji spalin EURO 6d. Nowa norma to jeden z powodów wycofania się Mercedesa ze stosowania silnika 1.5 dCi, którego homologacja do nowej normy byłaby zbyt kłopotliwa i zbyt kosztowna. Dopuszczalny poziom emisji tlenków azotu na stanowisku pomiarowym pozostał bez zmian i wynosi 80 mg/km dla samochodów z silnikiem Diesla i 60 mg/km dla samochodów z silnikiem benzynowym. Zmiana dotyczy jednak przekroczenia emisji w ruchu drogowym. Do tej pory silnik uznawany był za spełniający normy jeżeli nie przekraczał dozwolonej emisji o współczynnik 2,1. Reasumując diesel mógł maksymalnie emitować 168 mg/km, a benzyna 126 g/km. Od nowego roku współczynnik ten będzie wynosić 1,43, co skutkuje radykalnym zmniejszeniem dopuszczalnej emisji. Samochody z silnikami Diesla będą mogły emitować w warunkach drogowych 114 mg/km, a z benzynowymi 86 mg/km.
Nowe samochody, które nie spełniają tej normy nie będą mogły być rejestrowane po 1 stycznia 2021
A przynajmniej ich znakomita większość. Niektóre zostaną doposażone w układ mild hybrid, który pozwoli lekko podrasować wyniki testów, niektóre auta stracą swoje silniki. Przy wprowadzaniu każdej normy lub zmiany w procedurze testowania producenci otrzymują koła ratunkowe, które mają ich uchronić przed placami pełnymi samochodów, których nie da się sprzedać. Pierwszym naturalnym rozwiązaniem jest sprzedaż aut poza Unię Europejską. Niestety z różnych powodów, takich jak wyśrubowane normy bezpieczeństwa, rozbudowane obowiązkowe wyposażenie pojazdów oraz dosyć spore koszty eksportu, będzie to rozwiązanie marginalne. Nikt nie będzie chciał droższych aut, bo i po co. Kolejnym sposobem na uratowanie producentów jest sprzedaż tzw. partii końcowej produktu. Zapamiętajcie to sformułowanie, bo jeszcze do niego wrócimy.
Innym sposobem są wyprzedaże na koniec roku, których za chwilę będzie pełno w każdym salonie. Ostatnim i najgorszym dla dealerów rozwiązaniem jest rejestracja samochodów na siebie i sprzedanie ich jako używanych. To rozwiązanie generuje największe koszty. Samochód trzeba ubezpieczyć, zapłacić opłaty rejestracyjne, a później będzie stał i czekał na klientów, dla niektórych będzie jak samochód używany. Oczywiście są salony, które mają sezonowanie samochodów wpisane w tradycję marki, mowa tutaj o Alfie Romeo, na której placach można bez problemu kupić samochody z 2018 roku. Ale dla większości dealerów jest to nietypowa sytuacja, która będzie skutkowało pogorszeniem ich sytuacji finansowej.
Niektórym pełny plac w niczym nie przeszkadza
Rozległ się płacz dealerów samochodowych, że nowe samochody będą niesprzedawalne i pójdą na złom
Jak wielokrotnie informowaliśmy z powodu koronawirusa świat na moment stanął. Skutkowało to ogromnymi spadkami sprzedaży nowych aut. W pierwszym półroczu spadek wynosił prawie 40 proc., teraz pod koniec roku zmalał do 20 proc. Szacuje się, że w całej Europie na placach dealerów zalega kilkaset tysięcy aut, których sprzedaż będzie niemożliwa. Jednak nadal jest to zbyt duży cios w rynek, żeby pozostał bez odpowiedzi. I tutaj zaczyna się robić i smutno i śmiesznie. Polscy dealerzy i przedstawiciele branży motoryzacyjnej apelowali do Ministerstwa Infrastruktury z prośbą o interwencję na szczeblu unijnym, żeby organy unijne wydłużyły czas na rejestrację aut spełniających poprzednią normę lub zwiększyły pulę przysługująca na partię końcową produktu. Proponowano również przyznanie państwu możliwości wydawania zezwoleń na rejestrację aut, które nie spełniają norm w liczbie odpowiadającej liczbie aut na stockach. Polskie ministerstwo jest tak skuteczne, że Unia powiedziała nie. Zrobiło się przez to nieciekawie.
Halo, Mateusz Morawiecki? Ratuj proszę
Czym jest wspomniana partia końcowa produktu? To pozwolenie na rejestrację samochodów przez rok od wejścia w życie nowej normy. Przez ten okres można sprzedawać auta, które nie spełniają normy, ale ich liczba odpowiada 10 procentom aut ulokowanych przez producenta na rynku w okresie jednego roku przed wejściem w życie normy. Spadek sprzedaży w 2020 roku skutkuje zmniejszeniem liczby samochodów, które będą mogły zostać sprzedane jako partia końcowa. Unia nie chce się zgodzić na zwiększenie partii końcowej. Dealerzy alarmują, że zostaną z ręką w nocniku i trzeba ich ratować. Z perspektywy klienta nie powinniśmy w ogóle się nimi przejmować. Oni sprzedadzą te auta, tak czy inaczej. Kwestią jest zysk jaki osiągną. Jeżeli macie w planach zakup samochodu z silnikiem Diesla to śmiało możecie wyruszać na zakupy, promocje będą czekać w każdym salonie.
Dealerzy samochodowi to nie są babcie, którym z dnia na dzień zamknięto cmentarze, więc nie mogą sprzedawać kwiatków i zniczy. Jak będzie wyglądać norma Euro 6d i kiedy wejdzie w życie wiedzieli od dawna. Pomimo tego zamawiali na swoje place kolejne samochody z dieslem, które nie miały szansy się sprzedać. Epidemia koronawirusa trwa już ponad pół roku, to że wyrządziła szkody w sprzedaży aut wiadomo było od początku. Każdego miesiąca widać jej skutki. Słaba sprzedaż nowych aut nie jest żadnym zaskoczeniem. Ponadto wbrew dziwnej narracji w mediach nic złego nie stanie się z tymi autami. Nie trafią na żaden złom.
Wszystko rozbija się o niechęć dealerów do zarejestrowania tych samochodów na siebie
Nic nie stoi na przeszkodzie żeby to zrobili. Alfa Romeo działa tak od kilku lat i jakoś nie słychać żeby błagała o wsparcie rządowe. Robi po prostu kolejne promocje, które mają przyciągnąć klientów.
Weź to zarejestruj teraz
Krótkie podsumowanie pośrednio związane z tematem
Od kilku miesięcy wszyscy widzimy jak działa efekt motyla w praktyce. Wcześniej polegał na hipotetycznym machnięciu skrzydłami przez motyla w Brazylii, które skutkowało uderzeniem tsunami na wybrzeże Japonii. Trochę się z tego śmialiśmy, mówiliśmy, że to takie bajania znudzonych naukowców. Aż przyszła weryfikacja w praktyce. Pewien Chińczyk spieszył się i nie ugotował nietoperza przed jego zjedzeniem. Kilka miesięcy później z tego powodu dealerzy samochodowi błagają o ratunek, bo ich nowe samochody będą niesprzedawalne. Podręcznikowy efekt motyla. Nie sądziłem, że doczekam czasu, gdy będę mógł obserwować na żywo jak to działa.