Auto ma zostać pokazane w ciągu najbliższych tygodni, ale zakamuflowane egzemplarze już krążą po okolicach Stuttgartu. Auto przejdzie odświeżenie w tzw. środku cyklu życia produktu. To ten moment, w którym model już zdążył się opatrzyć, bo ma prawie cztery lata, ale jeszcze nie opłaca się prezentować następcy. Klienci, którzy kończą leasingi na egzemplarze kupione po premierze w 2017 r. mają motywację do zakupu kolejnego Porsche, a ci, którzy jeszcze nie kupili Panamery, będą mieli okazję kupić coś świeżego, a nie model z 2017 r.
Wizualnych zmian będzie niewiele
Porsche pokazało zakamuflowane egzemplarze, ale kamuflaż jest na tyle niewielki, że można obstawiać, że odrobinę zmienią się tylko zderzaki i światła. Tzn. na tyle, by wprowadzenie odświeżonej wersji nie wymagało to kosztownych zmian na hali produkcyjnej, ale z drugiej strony pozwalało rozpoznać, że to ten nowy.
Na liście wyposażenia seryjnego pojawi się pakiet Sport Design, dzięki któremu Panamera wygląda bardziej drapieżnie – możliwe, że większość klientów wybierała go tak czy inaczej i nie opłacało się produkować wersji bez tego pakietu. Oczywiście przybędzie kilka kolorów nadwozia i pojawią się nowe wzory obręczy.
CarPlay w końcu bez kabla
W kabinie pojawi się kierownica z aktualnego 911, za to na zdjęciach testowych egzemplarzy nie widać, by Porsche zdecydowało się na wymianę klasycznej dźwigni przekładni automatycznej na tę malutką z 911 i Taycan – ta pewnie pojawi się dopiero w modelu kolejnej generacji.
Poza tym, system multimedialny ma działać szybciej i w końcu będzie można korzystać z bezprzewodowego CarPlaya. Ale Android Auto wciąż nie będzie obsługiwany, nawet z kablem. Podobno Google chce zbierać za dużo danych o użytkowniku i Porsche nie chce się na to zgodzić. Jak dotąd wyjątek od tej reguły zrobiło tylko w przypadku akcesoryjnych zestawów PCCM Plus, przygotowanych do starszych modeli.
Znika Turbo, pojawia się Turbo S
Precyzyjnie mówiąc, pojawia się Turbo S bez elektryfikacji. Dziś w gamie Panamery jest niehybrydowa wersja Turbo oraz Turbo S, ale jako hybryda plug-in. Podobno 550 KM w Turbo nie wystarczyło klientom, więc ten wariant znika z gamy, a pojawi się 621-konny Turbo S.
Znika też trzylitrowy silnik V6 montowany w podstawowych wersjach Panamery. Zastąpi go jednostka o pojemności 2,9 litra, ale tej samej mocy – 330 KM. Silnik w wersji 4S będzie miał teraz 450 KM, ale przez to za bardzo zbliża się do 453-konnego GTS-a, więc ten ostatni będzie miał o 20 km więcej.
Dla Europejczyków przygotowano trzecią hybrydę
Żeby być precyzyjnym – nowa będzie sprzedawana wszędzie, ale już połowa Panamer sprzedawanych na naszym kontynencie to właśnie hybrydy, więc Porsche dodatkowo ubogaca ofertę wstawiając między Panamerę E-Hybrid i Panamerę Turbo S E-Hybrid wersję 4S E-Hybrid. Podstawowa ma tylko 462 KM mocy, a Turbo S aż 680 KM, więc aż się prosiło o model pośredni – ten ma mieć 552 KM. Podobnie jak ten słabszy, oparty będzie na 2,9-litrowym V6. Najmocniejsza wersja, z V8, zamiast 680 ma mieć lekko ponad 700 KM. Do tego wraz z liftingiem wzrośnie pojemność akumulatorów – zamiast obecnych 14,1 wyniesie ona 17,9 kWh, co ma zwiększyć zasięg o 30 proc., czyli do niecałych, oszałamiających 30 km.
Odświeżone auta powinny trafić do sprzedaży jeszcze pod koniec tego roku, ceny poznamy pewnie w chwili odklejenia kamuflażu i oficjalnej prezentacji gotowego auta, co powinno nastąpić w ciągu najbliższych tygodni. Nie biegnijcie dziś do salonu po Panamerę, bo jeszcze przez przypadek kupicie stary model.
