Pani zabiła pana. Teraz jest aresztowana. A można było uciekać

0
387

Śmiertelny wypadek w Warszawie z zeszłej soboty wyglądał tak, że ok. godziny 3:20-3:30 w nocy na skrzyżowaniu ul. Stawki i Jana Pawła II kierująca Audi zapewne najechała z dużą prędkością na tył Volkswagena Golfa. Jedna z osób jadących Golfem zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. Z samochodu nie zostało nic poza bezkształtną, zmiażdżoną blachą. 

Pani zabiła pana. Teraz jest aresztowana. A można było uciekać

zrzut ekranu z tvnwarszawa.pl pobrany w celu komentarza, analizy, polemiki itp.

26-letnia kierująca Audi wydmuchała dwa promile. Dwa promile to bardzo dużo. Nie da się przeoczyć dwóch promili we krwi wsiadając w nocy do samochodu po ostrym chlaniu. Sąd wydał decyzję o aresztowaniu kierującej na 3 miesiące, grozi jej 12 lat więzienia. Uwaga, będzie teraz komentarz.

Nie ma żadnej okoliczności łagodzącej

Gdyby kierująca miała np. 76 lat, pomyślałbym tak: w czasach jej młodości jazda na lekkim gazie była – no powiedzmy – społecznie akceptowalna do pewnego stopnia. Może nawet nie tyle akceptowalna, co godzono się z nią, bo przecież pili wszyscy, a jeździli tylko niektórzy. Wiadomo było więc, że grupa jeżdżących jest mniejsza niż grupa pijących i one stanowią do pewnego stopnia zbiór wspólny. Osoba z mojej dalszej rodziny zginęła w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę w roku 1960, będąc pasażerem samochodu Wołga. Przyzwyczajenia z młodości trudno jest wyplenić, więc do pewnego stopnia rozumiem, choć nie usprawiedliwiam, że starsi ludzie wypiją sobie kieliszek przed jazdą samochodem, bo przecież „trochę można”.

Jednak jeśli ktoś ma 26 lat, tj. urodził się w roku 1994, to prawo jazdy mógł zrobić najwcześniej w roku 2012. W 2012 to już naprawdę, na serio wszyscy wiedzieli od dobrych 30 lat że alkohol i jazda samochodem nie łączą się ze sobą. Kampanie społeczne, informacje w mediach, filmy w internecie w rodzaju „obywatelskie zatrzymanie pijaka za kierownicą” nie pozwalają przeoczyć komunikatu na temat niebezpieczeństwa jazdy po alkoholu. Przyjąłbym, że kierująca doskonale wiedziała, że jazda pod wpływem alkoholu może skończyć się czyjąś śmiercią, ale uznała że ryzyko jest na tyle małe (bo i ruch w nocy niewielki), że „da radę”. Nie wiem czy tak było – sąd to pewnie ustali – ale jeśli tak, to jest to kolejna okoliczność obciążająca. 

I co potem?

12 lat paki – czy to wystarczająca kara za zabicie człowieka po pijanemu? Moim zdaniem występuje tu element tego popularnego ostatnio „zamiaru ewentualnego”, czyli sprawczyni liczyła się z tym, co może nastąpić. Nie chciała tego zrobić, ale nie mogła nie wiedzieć, że do tego dojdzie. To tak jak ze strzelaniem z broni przez okno.

Na pewno odebrałbym dożywotnio uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Sory, ale są jakieś granice. Nie każdy musi prowadzić samochód, nie każdy powinien. Druga rzecz: czy taką osobę należy trzymać w więzieniu, czy ono będzie miało charakter resocjalizujący? Nie wiem, bo nigdy nie byłem w więzieniu. Zapytałem policjanta. Odpowiedział, że też nie wie, bo nigdy nie był w więzieniu, ale że ma coś do powiedzenia na ten temat: do kary należałoby dołożyć wieloletnią, przymusową i bezpłatną pracę na rzecz ofiar wypadków. Może to być wszystko, od sprzątania w szpitalu do kopania grobów, ważne żeby była to praca, gdzie obcuje się z ludźmi, którzy stracili bliskich i trzeba na tych ludzi patrzeć. A najlepiej jeszcze rozmawiać z nimi. Może to by faktycznie wpłynęło na resocjalizację?

A tymczasem…

…wydarzył się kolejny śmiertelny wypadek w Warszawie, tym razem na Bielanach. W tym przypadku ofiarą jest rowerzysta. Zdarzenie również miało miejsce w nocy. Różnica jest taka, że sprawca zbiegł. Nie wiem jak policja znajduje takich ludzi, nie wiem też czy ucieczka z miejsca wypadku dodaje coś do potencjalnego wyroku w takiej sprawie – to już sprawa dla prokuratora. Ale można podejrzewać, że jeśli uciekł, to też być może był pijany lub pod wpływem narkotyków. A to wszystko prowadzi nas do smutnych wniosków: lepiej nie jeździć nocą po mieście, wtedy kręcą się po nim szaleńcy i pijacy. Oraz – niestety – nawet połączone siły prawa, powszechnego potępienia i kampanii społecznych nie są w stanie wykorzenić takich zachowań, i ja już zupełnie nie mam pomysłu jak to zmienić.