PAL-V Liberty to latający samochód, którym nie można latać, ale można jeździć jak samochodem

0
271

Holenderskie przedsiębiorstwo PAL-V postanowiło odpowiedzieć na pytanie jak rozwiązać problem korków w mieście w nietypowy sposób. Wymyśliło, że problemy komunikacyjne rozwiąże latający samochód, czyli połączenie samochodu z helikopterem. Od 2012 roku trwają prace nad tym modelem. Właśnie ogłosiło, że PAL-V Liberty może już legalnie poruszać się po drogach. Wszystko dzięki temu, że przeszedł testy prędkości, hamulców, emisji spalin oraz testy emitowanego hałasu. Jak twierdzi producent wszystkie zdał śpiewająco i jest gotowy na podbój europejskich dróg. Na materiałach promocyjnych widać, że ma już tablicę rejestracyjną. Auto ma trzy koła, co pozwoliło na skrócenie procedury homologacyjnej, która jest łatwiejsza dla trójkołowców. Na zdjęciu widać złożone skrzydła i tylne stateczniki. Kabina mieści dwie osoby.

PAL-V Liberty to latający samochód, którym nie można latać, ale można jeździć jak samochodem

Wzium

Latający samochód może tylko jeździć

Jeżeli ktoś zawsze śnił o lataniu samochodem, to niestety musi jeszcze poczekać. Liberty musi zostać dopuszczone do użytku w powietrzu przez Europejską Agencję Bezpieczeństwa Lotniczego. Według wstępnych planów zajmie to jeszcze dwa lata. Wszystko dlatego, że procedury wymagają odbycia ponad 120 godzin lotów oraz całej masy innych testów. Po ich pozytywnym przejściu wiatrakowiec będzie mógł wzbić się w powietrze. Na razie można nim wyłącznie jeździć po drodze, co nie ma najmniejszego sensu. Zgodnie z tym co podaje producent w pojeździe jest zamontowany silnik spalinowy, który generuje 100 KM i pozwala osiągnąć prędkość maksymalną 160 km/h, a przyspieszenie do 100 km/h zajmie mu mniej niż 9 sekund. Wszystko dzięki niskiej masie, która wynosi mniej niż 650 kg.

Gdy rozłoży się napęd wirnikowy, to auto korzysta z drugiego silnika o mocy 200 KM, co pozwala szybko wzbić się w powietrze po krótkim rozbiegu. Zbiornik paliwa o pojemności 100 litrów ma umożliwić pokonanie do 500 km podczas jednego lotu. Na ulicy zasięg rośnie do 800 km. Pojazd może wzbić się maksymalnie na pułap 350 metrów i lecieć z prędkością 180 km/h. Żeby móc nim legalnie latać trzeba mieć licencję pilota.

Nikt nie zastanawia się nad jednym. Po co to wszystko? Sterowanie pojazdem latającym jest trudne. Każdy pilot powie, że najtrudniej jest pilotować helikopter, ponieważ wymaga korzystania z wielu przyrządów w tym samym momencie, a do tego trzeba manewrować zarówno w pionie, jak i w poziomie. Łatwiej latać Airbusem A320 niż helikopterem. Cena też nie jest zachęcająca do kupna. PAL-V Liberty w wersji Pioneer Edition kosztuje 499 000 euro. Tyle co mały helikopter. PAL-V Liberty nie ma żadnej przewagi nad zwykłym samochodem. W mieście nim nie polatamy, bo potrzeba pasa startowego oraz jest to zwyczajnie zbyt niebezpieczne, a w powietrzu lepiej sprawdzi się zwykły wiatrakowiec. Produkt wygląda jak jakby ktoś za dużo czasu spędził w holenderskim coffee shopie.

PAL-V Liberty to latający samochód, którym nie można latać, ale można jeździć jak samochodem

Przyleciał na piwo

Marketing PAL-V Liberty jest świetny

Nakręcili wspaniały film promocyjny. Niesamowicie mi się podoba, wygląda jak stworzony w Hollywood. Mamy podniosłą muzykę, ważny cytat o wielkim kroku dla samochodu. Znajdziemy również holenderską flagę, wiatraki i pola tulipanów. Jest cudownie. Auto jest pomarańczowe, tak żeby było jeszcze bardziej holenderskie.

Latające samochody w rodzaju PAL-V Liberty to nadal mrzonka i nikomu niepotrzebny gadżet. Szansę na rynkowy sukces urządzenia oceniam na minimalnie większą niż szansę polskiego samochodu elektrycznego Izera na trafienie do masowej produkcji. My nie potrafimy zrobić takiego filmiku promocyjnego.