PAP napisał, że szefowa berlińskiej policji o swojsko brzmiącym nazwisku Barbara Slowik zwraca uwagę na coraz liczniejsze wypadki z udziałem rowerzystów, i to niestety powodowane przez samych miłośników pedałowania. Twierdzi, że wzrosła nie tylko liczba osób jeżdżących na rowerach, ale także agresja, skłonność do lekceważenia przepisów i innych uczestników ruchu drogowego, więc tablice są logicznym następstwem tego stanu rzeczy. Nie można tolerować, że ktoś potrąci kogoś jadąc na rowerze, ucieknie i nie będzie mógł być znaleziony.
Oczywiście nie zabrakło debilnych komentarzy
Na przykład felietonista Tagesspiegel pyta retorycznie: skoro tablice rejestracyjne zapobiegają wypadkom, to dlaczego samochody powodują ich tak wiele? Słaby strzał, niemiecki chocholarzu. Nikt nie powiedział, że tablice rejestracyjne zapobiegają wypadkom. Tablice rejestracyjne pozwalają zidentyfikować sprawcę wypadku i wymierzyć mu sprawiedliwość. W tym momencie kierowca samochodu lub motocykla jest łatwy do zidentyfikowania. W przypadku rowerzysty taka możliwość praktycznie nie występuje, co podnosi poczucie bezkarności. Nie chodzi o zmniejszenie liczby wypadków wprost, tylko o pewne zdyscyplinowanie rowerzystów, które jest konieczne wraz ze wzrostem ruchu rowerowego. Jeśli wiele osób przesiadło się z samochodów na rowery, to wśród tych osób są też te, które przepisy drogowe mają w niepoważaniu, lubią wyprzedzać na trzeciego, dzwonić na pieszych i uważają, że rower „Zielone MaZawsze”. Innymi słowy, są to kierowcy BMW, którzy przesiedli się na rowery.
Pomysł popiera natomiast przedstawiciel zgromadzenia landowego
Rzecznik CDU w berlińskim landtagu popiera koncepcję pani Slowik i uważa, że obowiązek posiadania tablic rejestracyjnych powinien obowiązywać w całych Niemczech, żeby był porządek, a nie że każdy sobie jeździ jak uważa.
Niestety, wątpię żeby coś z tego wyszło. Nie chodzi nawet o protesty jakichś organizacji rowerowych, bo one są tylko po to, żeby je ignorować. Chodzi o techniczną możliwość oznakowania i wprowadzenia do systemu milionów rowerów jeżdżących po Niemczech. Taka operacja zajęłaby wiele lat, wywołałaby ogromne koszty, wymagała zatrudnienia dziesiątek ludzi, biurokracji, pieczątek, decyzji, portalu internetowego itp., a wszystko dla mniej niż 4% wypadków w Berlinie, bo mniej więcej w takim odsetku ogólnej liczby zdarzeń biorą udział rowerzyści. Raczej nie przejdzie, prędzej obstawiałbym wprowadzenie lepszego monitoringu z mechanizmami rozpoznawania twarzy niż kolejny system numeryczno-alfabetyczny, jak w XX wieku. Od tablic bardziej przydałoby się OC, i to nie tylko rowery, ale też na hulajnogi.
Tablice rejestracyjne dla rowerów: dobrze czy źle?
Strasznie współczuję mediom nacechowanym ideologicznie jak będą musiały podać tę wiadomość. Te prawicowe nie cierpią Niemców (nic dziwnego, skoro finansują ich Rosjanie), nie cierpią też rowerzystów. Czyli źli Niemcy chcą zrobić coś złego złym rowerzystom. Tam do licha, czy wróg wroga mojego wroga jest moim przyjacielem? Media lewicowe Niemców uwielbiają (tzn. po prostu są niemieckie), kochają też rowery. Dobrzy Niemcy chcą zrobić coś okropnego kochanym rowerzystom. Jak to opisać tak, żeby to była wina Polaków?
A ja tylko powiem: widocznie jest taka konieczność. Już Niemcy wiedzą, jak zrobić porządek, niezależnie czy chodzi o cyklistów, czy o… hm, to może pomińmy.