Naprawdę warto kupić kamerę do auta. Udowadnia to kolizja Focusa z Warszawy

0
312

Kamera samochodowa potrafi się szybko zwrócić. Codziennie przekonują się o tym kolejni kierowcy, którzy – gdyby nie rejestrator jazdy – mieliby problem z udowodnieniem policji, że są niewinni. Teraz padło na autora nowego filmu opublikowanego na kanale Stop Cham.

Kolizja Focusa: tej sytuacji mogłoby w ogóle nie być

Nie rozumiem zachowania nagrywającego na początku filmu. Dlaczego nie wpuścił białego Focusa? Kierowca Forda nie zmieniał pasa „z cwaniactwa”, nie usiłował wyminąć korka ani złamać przepisów. Po prostu pomylił drogę i w ostatniej chwili zreflektował się, że jednak potrzebuje jechać w prawo, na Wisłostradę (film nagrano w Warszawie), a nie prosto, na Białołękę.

Gdyby nagrywający na chwilę zdjął nogę z gazu, całej sytuacji by nie było i każdy rozjechałby się w swoją stronę (to znaczy – chwilowo – jechaliby w tę samą). Kierowca Focusa pewnie nawet podziękowałby awaryjnymi albo machnął ręką.

Ale zachowanie kierowcy Forda chwilę później jest już niedopuszczalne

Droga nie jest miejscem na żadną „zemstę”, zwłaszcza jeśli chodzi o taki drobiazg, jak niewpuszczenie przy zmianie pasa. Tymczasem człowiek z białego Focusa obmyślił cały plan wisłostradowej vendetty. Specjalnie zmienił pas wcześniej – na ciągłej – żeby kierowca z kamerą go nie zauważył i w niego wjechał.

Plan nie do końca się powiódł i jeśli dobrze rozumiem to, co stało się później, kierowca Focusa specjalnie przytarł auto nagrywającego, by później zrzucić winę na niego.

Dalsza część filmu może spowodować u widza tylko uśmiech

Jak pisze nagrywający, dopiero przy wezwanym na miejsce patrolu policji przyznał się, że ma kamerę i cała sytuacja została uwieczniona. Chciałbym zobaczyć minę kierowcy Focusa, który wcześniej zapewniał, że całe zdarzenie jest winą autora filmu.

Jeśli chodzi o miny – policjanci podobno się uśmiechnęli, a potem ukarali właściciela Forda nie tylko 500-złotowym mandatem i dziesięcioma punktami karnymi (swoją drogą ciekawe, z jakiego paragrafu, skoro za kolizję jest 6 punktów), ale i zatrzymaniem prawa jazdy na trzy miesiące. To się nazywa „wjechać na minę”… którą sam sobie podłożył.

Naprawdę warto kupić kamerę do auta. Udowadnia to kolizja Focusa z Warszawy

A taki był piękny… no właśnie, amerykański czy europejski?

Kolizja Focusa może oznaczać regres z ubezpieczalni dla jego kierowcy

To nie jest tylko moje życzenie. Całkiem możliwe, że towarzystwo ubezpieczeniowe uzna tak samo. W końcu na filmie widać, że Ford celowo wjechał w auto z kamerą. Kierowcę białego wozu powinien więc czekać regres: ubezpieczalnia najpierw wypłaci poszkodowanemu pieniądze, a potem zwróci się o zwrot do sprawcy. Jeśli naprawa będzie miała miejsce w ASO, a kierowca z kamerą po drodze skorzysta jeszcze np. z auta zastępczego, może być naprawdę drogo. Na tyle, że porywczemu człowiekowi z Forda może już nie starczyć na kartę miejską na trzy miesiące. I bardzo dobrze.

Ta sytuacja prowadzi mnie do trzech wniosków

Po pierwsze, warto kupić kamerę. Po drugie, podejmowanie „walki” i „zemsty” na drodze powinno wiązać się z automatycznym zakończeniem kariery kierowcy co najmniej na kilka miesięcy. Po trzecie, gdyby nagrywający na początku lekko zwolnił, wszyscy mieliby o wiele przyjemniejszy wieczór. Choć finał tej sprawy mocno mnie ucieszył. No i miałem o czym napisać.