Ford F-150 to najbardziej popularny samochód w Stanach Zjednoczonych, ale również w skali całego globu trudno o godnego konkurenta dla niego – tylko Toyota sprzedała więcej egzemplarzy pojedynczego modelu (oczywiście Corolli). Naturalnie takie a nie inne wyniki biorą się m.in. stąd, że zarówno Ford jak i Toyota trzymają się jednej nazwy linii modelowej od dziesiątek lat, ale nie zmienia to faktu, że wyniki na poziomie 30-40 milionów aut są imponujące.
Ford nie zasypia gruszek w popiele.
Po uszczupleniu gamy modelowej w USA Ford oferuje tam wyłącznie pickupy, SUV-y, Mustanga i super-sportowy model GT. No i Fusiona (odpowiednik naszego Mondeo), ale to pomijalna kwestia – zwłaszcza że w tym roku auto wypadnie z oferty. Nic dziwnego zatem, że nawet nie ma się co zastanawiać, „czy pickupy potrzebują liftingów”. Niby nie, ale jeśli produkujesz najbardziej popularne auto tego typu na świecie i nie chcesz, żeby ten stan rzeczy się zmienił, to odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie jest twierdząca.
Co nowego w Fordzie F-150 po liftingu?
Od strony wizualnej auto zmieniło się nieznacznie. Udało się jednak wyraźnie odmłodzić projekt z 2015 r., za co odpowiada m.in. nowe oświetlenie z przodu i z tyłu czy też inaczej zaprojektowanie przetłoczenia poszczególnych paneli nadwozia, powiększono również średnicę kół. Najlepiej będzie po prostu zobaczyć to na własne oczy. Tak wygląda nowy model w wersji Limited SuperCrew:
Wzorów osłony chłodnicy ma być do wyboru 11.
… a tak wersja sprzed liftingu w takiej samej wersji:
Teraz tył. Nowy model (tym razem niestety w wariancie Platinum; zdjęcie nowego F-150 Limited jest tak absolutnie tragiczne jakościowo, że nie chciałem go tu wrzucać):
… i dotychczasowy:
Nie jestem przekonany co do zmiany wyglądu wnętrza.
O ile karoseria faktycznie wygląda nowocześniej, to mam wrażenie, że zgoła odmiennie sprawy mają się w kabinie pasażerskiej. Owszem, w niektórych wersjach do dyspozycji będzie wyświetlacz zamiast analogowych wskaźników, a projekt boczków drzwiowych wydaje się być nieco lepiej przemyślany. Odrobinę nowocześniej wygląda też kierownica, a pośrodku deski rozdzielczej znalazł się ekran nowego systemu multimedialnego SYNC 4. Przyjemniejsze w dotyku mają być materiały wykończeniowe.
Problem w tym, że sam projekt deski wygląda bardziej wiekowo i po prostu gorzej, za co winę zrzucam przede wszystkim na przeprojektowane kratki nawiewu. Ogólnie wnętrze wygląda teraz bardziej roboczo – niby nie powinno to przeszkadzać w pickupie, ale Forda F-150 i jego konkurentów Amerykanie często kupują po prostu jako tani i dobrze wyposażony substytut typowego samochodu osobowego lub SUV-a. No ale zobaczcie sami, oto nowe wnętrze:
… a to dotychczasowe:
Oczywiście oba zdjęcia przedstawiają tę samą wersję wyposażeniową, w tym przypadku Limited. No niestety – uważam, że coś tu poszło nie tak. Tym niemniej należy docenić, że zostawiono w spokoju przyciski i pokrętła odpowiadające za sterowanie klimatyzacją i systemem audio. W nowym modelu dostępny też będzie ciekawy podłokietnik, który będzie można obrócić do góry nogami, uzyskując tym samym płaską powierzchnię pomiędzy fotelami – w sam raz, jeśli na postoju ktoś będzie musiał chwilę popracować na laptopie.
Żeby było możliwe takie przekształcenie podłokietnika, drążek zmiany biegów chowa się w konsoli centralnej (składa się on do pozycji poziomej).
Co się zmieniło poza wyglądem?
M.in. aerodynamika. Zastosowano szereg drobnych zmian, plus jedną większą (aktywne klapy w osłonie chłodnicy), dzięki czemu nowy Ford F-150 ma być najbardziej aerodynamicznym modelem w historii tego auta. To zaowocuje oczywiście niższym zużyciem paliwa.
A potem się dziwią, że tornada im zwiewają domy.
O odpowiednio niskie zapotrzebowanie na sok z dinozaurów zadba też układ hybrydowy.
Nie jest pewne, czy każda wersja silnikowa będzie hybrydowa (raczej nie), ale póki co Ford uchylił rąbka tajemnicy tylko w sprawie wariantu 3.5 V6 PowerBoost, wspomaganego 47-konnym silnikiem elektrycznym. Niestety nie podano mocy systemowej ani maksymalnego momentu obrotowego, ale oferowany obecnie wariant 3.5 V6 EcoBoost (bez silnika elektrycznego) oferuje ok. 380 KM i 637 Nm. Prawdopodobnie niedługo do gamy dołączą oferowane dotychczas wersje 3.3 V6, 2.7 V6 EcoBoost, 5.0 V8 oraz 3-litrowy diesel PowerStroke. Hybrydowy Ford F-150 ma być w stanie pokonać 700 mil bez tankowania (1126 km).
Wzorów obręczy ma być 13. Dostępne będą felgi o średnicy od 17 do 22 cali. A swoją drogą, już dawno żadna paczka zdjęć prasowych nie prezentowała tak beznadziejnej jakości – fotografie są niewyraźne i mają tyle ziarna, że amerykańska armia miałaby co jeść przez miesiąc.
Odświeżony pickup będzie póki co to jedyną pełną hybrydą w tej klasie samochodów. Napęd przenoszony będzie na tylną lub obie osie za pośrednictwem 10-biegowej, automatycznej skrzyni biegów, a F-150 po liftingu w wersji hybrydowej pociągnie przyczepę o masie ponad 5400 kg.
Jedną z ciekawszych nowości będzie możliwość używania samochodu jako generatora prądu.
Chodzi o opcję Pro Power Onboard, która będzie korzystać z dodatkowego alternatora. Do złącz umieszczonych w burcie skrzyni ładunkowej będzie można podłączyć wszelkiego typu narzędzia wymagające dostępu do energii elektrycznej, choć równie dobrze można tam będzie postawić spory głośnik przenośny i zrobić imprezę w plenerze. Z tego udogodnienia będzie można korzystać nie tylko podczas postoju, ale i w trakcie jazdy – będzie więc można np. podłączyć jakieś urządzenia do ładowania, by po dotarciu na miejsce były gotowe do użytku. System Pro Power w większości silników będzie oferować do 2 kW mocy, ale w hybrydowym 3.5 PowerBoost będzie to standardowo 2,4, a opcjonalnie nawet 7,2 kW.
Reszta zmian to po prostu kwestia nadążania za trendami rynkowymi.
Będzie można liczyć na bezprzewodową aktualizację oprogramowania pojazdu, a docelowo także na częściowo autonomiczną jazdę (od 3. kwartału 2021 r.). Z większych Fordów Super Duty zapożyczono system Trailer Reverse Guidance, który pozwoli na łatwiejsze manewrowanie z przyczepą, podobnie jak Pro Trailer Backup Assist. Każda wersja, łącznie z bazową XL, będzie dysponować systemem unikania kolizji i wykrywania pieszych. W lepiej wyposażonych wariantach znajdzie się system wykrywania ruchu poprzecznego (Intersection Assist), choć z informacji prasowej wynika, że ma on czuwać tylko w przypadku… skręcania w lewo.
Do salonów Ford F-150 po liftingu wjedzie najbliższej jesieni.
Cen póki co nie podano. W przypadku aktualnie oferowanego modelu najtańsze auta (z wolnossącym silnikiem 3.3 V6) startują od 28 745 dol. (ok. 114,2 tys. zł), ale można wydać i ponad 70 tys. (ponad 280 tys. zł).
Niech jeszcze pokażą odświeżonego Raptora i będzie komplet.