Co w tym przypadku oznacza, że klienci rzucają się na te modele? To, że auta te nie stoją zbyt długo na placu dealerskim, zanim przyjdzie klient i powie „o, to ten, proszę zapakować”. Rekordzista zbiera pustynny kurz jedynie przez 19 dni. Badanie przeprowadził serwis iSeeCars (okres od marca do czerwca) i wyszło mu, że najkrócej na nabywcę czekają…
Chevrolet Trailblazer – 19 dni
Co jest o tyle ciekawe, że nie jest to żaden typowy monstrualny amerykański SUV z monstrualnym V8. To stosunkowo niewielki (ok. 4,4 m) crossover/SUV, sprzedawany z napędem na przednią oś (AWD jako opcja), którego bazowym silnikiem jest…
… poproszę o werble…
… jednostka o pojemności skokowej 1.2 (trzy cylindry!), wspomagana oczywiście turbo. Jest też oczywiście większa, bardziej amerykańska jednostka. To oferowany w odmianie RS (!) silnik… 1.3. Serio. Przy okazji tym budowaniem suspensu wyczerpałem limit trzykropków na najbliższych kilka tekstów.
Główne zalety? Wygląda jak SUV i kosztuje netto niecałe 20 000 dol. Ciekawe, jak sprzedawałby się w Europie.
Kia Telluride – 25,7 dnia
No i to już jest jakieś bardziej amerykańskie. Ogromne nadwozie, V6 3.8 pod maską, wszystkie zdjęcia prasowe na tle pustyni. I cóż, że z Korei?
Co istotne, choć 25,7 dnia czekania na nabywcę może wydawać się niezbyt imponującym wynikiem, to wyliczona średnia dla nowych samochodów wynosi 96,9 dnia. Czyli jednak jest dość dobrze.
Kia Seltos – 31,3 dnia
No i znowu zawiało trochę Europą (nawet jeśli tego modelu w Europie nie ma). Żadnej pustyni, żadnych wielkich silników – ot, kompaktowy crossover, do tego jeszcze nawet minimalnie mniejszy od Trailblazera z pierwszego miejsca. Napęd? FWD, opcjonalnie AWD. Pod maską już trochę mniej europejskie 2.0 i 4 cylindry.
U nas pewnie z takim czymś pod maską byłaby to wersja sportowa.
Honda CR-V Hybrid – 35,2 dnia
No i w końcu coś prawdziwie amerykańskiego. To chyba kolejne auto, które raczej kojarzy się z Europą. Do tego jeszcze w wersji hybrydowej, czyli z benzynowym silnikiem 2.0 wspomaganym prądem.
Gdyby jednak ktoś uznał CR-V Hybrid za auto typowo amerykańskie i chciałby się wozić po amerykańsku, to taki model jest jak najbardziej dostępny w Polsce. Cena? Od 142 400 zł za najtańszą wersję, aż do 189 900 zł za pełen wypas.
Hyundai Palisade – 39 dni
Brat bliźniak Telluride. Najwyraźniej Koreańczykom ten model udał się do tego stopnia, że powinni tworzyć kolejne marki, które będą sprzedawać niemal dokładnie to samo, ale w troszkę zmienionym opakowaniu.
Niestety ani Palisade, ani Telluride raczej nigdy do nas nie trafią. Chociaż bardzo chciałbym zobaczyć, jak sprzedawałaby się np. Telluride z hybrydowym 1.6 pod maską. To by było coś!
Mercedes GLB – 40,5 dnia
Jedyne europejskie auto w tym zestawieniu – nic więc dziwnego, że to Mercedes. Może trochę dziwne, że to prawie najmniejszy crossover/SUV w ofercie tego producenta, a w dodatku o charakterystyce raczej minivanowatej, ale to po prostu bardzo dobre auto. Do tego tanie. Do tego jeszcze niedawno nie było przecież nowego GLA, więc GLB był najtańszym najnowszym SUV-em Mercedesa.
Ok, nie wiem, czy najlepiej to wykombinowałem, ale może taki właśnie był powód.
Oczywiście GLB można też kupić w Polsce.
Chevrolet Bolt EV – 41,7 dnia
Jedyny nie-SUV w zestawieniu to właśnie kompaktowy Bolt. Do tego elektryczny. Ekoszaleńcy w Stanach Zjednoczonych najwyraźniej tak pragną mieć samochód, że ustawiają się w 41,7-dniowych kolejkach, żeby go sobie kupić. Albo pogardzając tradycyjnymi formami transportu idą po prostu na piechotę te kilkaset mil, które dzieli ich od najbliższego salonu.
Brzmi wiarygodnie.
Toyota RAV4 Hybrid – 42,5 dnia
Toyota RAV 4 Hybrid. W sumie nie wiem, co można o niej więcej napisać. Poza tym, że mam cały czas wrażenie, że projektowano ją tak, żeby wyglądała cool, przy czym ten cool wygląd zatwierdzała rada składająca się z 60-latków, mając na celu trafienie w to, co 40-latkom kupującym RAV4 wydaje się cool dla 20-latków.
Ale nie wyszło źle. I oczywiście można kupić RAV4 Hybrid w Polsce, co zresztą ludzie namiętnie robią.
Subaru Crosstrek – 44,7 dnia
Po naszemu – XV, w sumie nie mam bladego pojęcia dlaczego. Pod maską amerykańskich wersji znajdziemy albo 2-litrowego, 4-cylindrowego Boxera, albo też czterocylindrowego Boxera, ale już o pojemności 2,5 litra. Jest też hybryda zasilana z gniazdka.
Lexus GX 460 – 46,1 dnia
W końcu. Rzutem na taśmę na miejscu dziesiątym. Wielki SUV – jest. Wielkie V8 – jest. Turbo – nie ma. Osiągi – nawet jakieś tam są. Stały napęd na obie osie – jest. Zdolność do przeciągnięcia małego domu – w standardzie.
Ufff.
Oczywiście to nie to samo, co najlepiej sprzedające się samochody w Stanach.
W tej kwestii dalej rządzą takie auta jak Ford F czy Chevrolet Silverado, ale niektóre auta z tej listy jak najbardziej pokrywają się z klasyczną czołówką. Chociażby RAV4 i CR-V znalazłyby dla siebie miejsce w jednym i drugim zestawieniu. Reszta to w dużej mierze albo auta nowe, z których produkcją producenci nie nadążają, albo ich dostępność jest ograniczona z innych powodów.
Choć trzeba przyznać, że zestawienie popularności w Stanach Zjednoczonych, gdzie na czele jest mały crossover, a nie wielki pickup, jest bez wątpienia dużo ciekawsze.