Wczesną jesienią ludzie zbierają najczęściej grzyby. Wcześniej też chętnie zbierają truskawki i inne owoce. Wiosną zbierają kwiaty. A co z ludźmi, którzy zbierają ogórki? Rozmawiałem kiedyś z rolnikiem, który ma plantację ogórków typu „świeży”, tzw. ogórek-wąż. Zagadałem go, bo przejeżdżałem na rowerze, a on stał przy swoim uszkodzonym samochodzie, który nie miał koła. Dowiedziałem się, że ogórki są strasznie trudnym towarem, bo są potwornie ciężkie i on już ma któryś komplet felg i resorów w swoim Renault Master.
Ktoś przez 15 lat zebrał osiem ogórków
To muszą być strasznie wielkie ogórki, jeśli zebranie ośmiu zajęło tak dużo czasu. I są, bo chodzi oczywiście o Jelcze-Ogórki, czyli autobusy z serii Jelcz-043, budowane na bazie czechosłowackiej Skody 706 RTO. Takie Jelcze przez lata stanowiły podstawę transportu osobowego w Polsce i produkowano je przez 27 lat (1959-1986). W końcu wyparły je Autosany i Ikarusy. Chociaż wychowywałem się w latach 80., nie pamiętam już Jelczy-ogórków – pamięta je doskonale mój ojciec, i to jak kierowcy walczyli z niesynchronizowaną skrzynią biegów.
Zbiór ogórków spod Poznania liczy 8 pojazdów
W tym cztery autobusy rejsowe (jeden z Ukrainy), dwie przyczepy osobowe PO-1 o wyglądzie skróconego ogórka (choć konstrukcyjnie od niego różne), jednego Jelcza przerobionego na samochód ciężarowy i jedną sztukę holownika – samochodu ratunkowego do transportu zepsutych autobusów. Bardzo ładna kolekcja. Ze zdjęć wnioskuję, że zostały one wykonane w różnym czasie i że właściciel tym sposobem dokumentował proces zarastania Jelczy na swojej posesji – na jednym ze zdjęć widać holownik jeszcze na chodzie, na kolejnym już wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi. Podobnie jest z pozostałymi pojazdami – są na tyle zarośnięte, że pewnie trudno nawet dobrze zweryfikować ich stan.
Cena: 220 tysięcy złotych za całość
To wychodzi 27 500 zł za jeden element kolekcji. Właściciel chce sprzedać wszystko razem, bo pewnie zderzył się z taką myślą, że jeśli po 15 latach zbierania nic z tym się nie udało zrobić, to pewnie już się nie uda. Do zbioru ogórków sprzedający dołącza ogromną liczbę części, których jednak na zdjęciach nie ujęto. Szanuję go za tę pasję i trochę żałuję, że nie został przeprowadzony remont chociaż jednego egzemplarza. Z każdym tygodniem zalegania autobusów w trawie staje się to coraz trudniejsze, co widać choćby po zdjęciach holownika – na jednych ma jeszcze lakier, na kolejnych lakier już odpadł i zniknęły napisy widoczne z boku kabiny.
Zdjęcie z ogłoszenia. Autor: SOLID
Czy znajdzie się odważny?
Na początek 220 tys. zł. Potem – z bańkę na remont, żeby chociaż ze dwa jeździły, no ewentualnie niech jeżdżą dwa autobusy i dwie przyczepy, a reszta na części. Nikt raczej takich autobusów nie będzie trzymał dla przyjemności, tylko będzie na nich zarabiał wożąc turystów. Remont może być więc średni, można też śmiało włożyć nieoryginalny silnik i np. automatyczną skrzynię biegów, to nie ma żadnego znaczenia. Nie jestem niestety w stanie wyliczyć progu opłacalności dla tego przedsięwzięcia, bo nie wiem ile się zarabia na jednym turyście. I czy w ogóle turystyka w dobie pandemii ma jakąś przyszłość.
Zdjęcie z ogłoszenia. Autor: SOLID
Przepraszam, bo znowu przeszedłem z graciarstwa do polityki. Diabli niech wezmą remonty, mogę przejąć tę kolekcję i dekomponować ją dalej. Można by nawet zrobić takie muzeum martwych ogórków – podorabiać im jakieś wnętrza w stylu PRL albo coś i brać po piątaku za możliwość posiedzenia przy koślawym stoliczku nakrytym ceratą, ustawionym we wnętrzu Ogórka. Do tego jeszcze słaba herbata z fusami podawana w szklance wsadzonej w plastikowy stelażyk, a z telewizora Jowisz leciałaby retransmisja przemówienia towarzysza Wiesława. Zamiast sprzedawać i liczyć, że ktoś inny odremontuje, sprzedający może zrobić coś fajnego z tego, co ma. No i co najważniejsze, widać to nawet z satelity.