Wychodzi więc na to, że Adamowi doskonale wyszło przeliczanie niemieckich cen 508 PSE na te, które mają obowiązywać w Polsce. Kilka dni temu szacował on, że za usportowione 508 zapłacimy minimalnie ponad 300 000 zł. I proszę bardzo, oto to minimalnie ponad 300 000 zł:
Wywindować tej ceny niestety już jakoś szczególnie się nie da. Z dostępnych opcji do wyboru są tylko dwa dodatkowe kolory lakierów – czarny i biały, akustyczna i podgrzewana przednia szyba (400 zł) i panoramiczny dach (6000 zł). To w sumie tyle, jeśli nie liczyć stacji ładowania (do 4844 zł), wieszaka na marynarkę, bagażników rowerowych, dodatkowych dywaników, chlapaczy czy pokrowca zabezpieczającego.
Możemy natomiast dopłacić do bardziej praktycznego nadwozia – w tym przypadku startujemy od 306 500 zł, czyli po dopakowaniu wszystkiego, co da się dokupić (bez tych zewnętrznych akcesoriów), dojdziemy może do okolic 315 000 zł:
Pod salonami marki Peugeot podobno rozlokowano już dodatkowe siły porządkowe, żeby opanować tłumy planujące szturm, byle tylko jak najszybciej podpisać umowę leasingową.
A tak na poważnie, to…
Po pierwsze – to chyba najdroższy obecnie oferowany samochód z francuskim rodowodem.
Nawet DS9, czyli teoretycznie najbardziej premiumowej francuskiej limuzyny, w obecnie oferowanych odmianach nie da się dokonfigurować do takiego poziomu cenowego – skończymy zabawę w dodawanie opcji pewnie w okolicach 290 000 zł.
Pewnie kiedy DS9 zadebiutuje w wersji z hybrydowym układem napędowym o mocy 360 KM (czyli takim, jak w 508 PSE), 508 PSE będzie musiał odstąpić ten tytuł. Na razie jest jednak odpowiedzią na pytanie brzmiące: co kupić, jeśli chcemy wydać jak najwięcej, ale auto musi pochodzić z Francji.
Nie wiem, czy ktoś poza pracownikami francuskich ambasad kiedykolwiek stanie przed takim problemem, ale jeśli tak – ma już gotową odpowiedź.
A kto będzie konkurentem dla 508 PSE?
Adam podał przykład benzynowego BMW 340i. Przy czym tam była gwiazdka, że to BMW wypadałoby jeszcze jakoś doposażyć, podczas gdy 508 PSE jest doposażony już pod koreczek (w tym przypadku – od wina).
Z mojej strony do tego worka pt. rywale dla 508 PSE dorzucam jeszcze Mercedesa klasy C w wersji 400 4Matic. Widlaste 6 cylindrów pod maską, 333 KM, napęd na obie osie (który nie dezaktywuje się przy wyższych prędkościach), a do tego 4,9 s do setki, czyli szybciej niż 508 PSE (5,2 s). Cena? 254 200 zł, czyli gdybyśmy kupowali za gotówkę, zostałoby nam jeszcze 50 000 zł na opcje.
Z drugiej strony, jeśli ma być na sportowo i na hybrydowo, to bardziej naturalnym konkurentem dla 508 PSE wydaje się Volvo S60 (albo V60) Polestar Engineered. Też kosztuje prawie 300 000 zł (299 900 zł), przy czym jest szybsze w sprincie do 100 km/h (4,4 s), ale za to można do niego dołożyć jeszcze całkiem sporo opcji. Podobnie jak w 508 PSE, również i V60 PE oferowane jest jako kombi.
No i zawsze pozostaje jeszcze Alfa Romeo Giulia. Za 300 000 zł wyjedziemy z salonu spokojnie dopakowanym pod czubek dachu autem, z silnikiem o mocy wprawdzie tylko 280 KM, ale za to z bezdyskusyjnie sportową charakterystyką jazdy (i napędem na obie osie). Niestety Giulia nie doczekała się odmiany kombi…