No dobra, wiem – dla pieniędzy. Żeby klienci szybko kupowali kolejne egzemplarze do swoich kolekcji. Albo żeby mogli się nawzajem przechwalać, że mają nowszą wersję, której sąsiad nie ma. Jak policzyłem na szybko, wersja przed liftingiem miała cztery odmiany w wariancie zamkniętym i trzy w wersji bez dachu (Spyder). Teraz w konfiguratorze mamy odmianę poliftową, która jest dostępna w pięciu wariantach. A dziś Lamborghini pokazało szósty.
Oto Lamborghini Huragan STO
Zgodnie z opisem producenta, ma to być samochód, który technologię i wrażenia z jazdy z toru wyścigowego przenosi na ulicę. Rozumiem ideę, ale kompletnie nie wiem po co. Po co komuś torowy pocisk do jazdy po ulicach?
Lamborghini Huracan STO wcale nie jest najszybsze
Inspirowane wyścigowym modelem Super Trofeo Evo, STO ma 640 KM mocy, rozpędza się do 310 km/h, a sprint do setki załatwia w 3 sekundy. Tymczasem wersja Fluo Capsule rozpędza się do 325 km/h, a do setki doskakuje w 2,9 s. Myk polega na tym, że w przeciwieństwie do Fluo Capsule, STO jest tylnonapędowe. A tylnonapędowy, zwykły Huracan robi setkę w 3,3 s. I rozpędza się do 325 km/h, ale to już przemilczmy.
Bo żaden właściciel Fluo ani Huracana RWD nie może się pochwalić, że jeździ dopuszczoną do jazdy drogowej wersją wyścigówki, która trzykrotnie zwyciężyła w 24-godzinnym wyścigu na torze Daytona.
Auto zostało odczuwalnie odelżone – to zasługa paneli nadwozia wykonanych w 75 proc. z włókna węglowego oraz usunięcia części układu napędowego, odpowiadającej za przeniesienie mocy na przednie koła.
Pojawiły się też nowe elementy aerodynamiczne, oczywiście dające jeszcze lepsze efekty niż w pozostałych odmianach i poprawiające przepływ powietrza wokół karoserii. Auto ma też poprawione aktywne zawieszenie, zwiększony rozstaw kół, bardziej bezpośredni układ kierowniczy i trzy nowe tryby jazdy.
W kabinie wszędzie gdzie się dało wciśnięto włókno węglowe oraz tkaninę Carbon Skin, która jest lżejsza niż alcantara.
Te wszystkie Bardzo Ważne Elementy muszą swoje kosztować – cena Huracana STO startuje z poziomu 1 300 000 zł, czyli ponad 200 tys. wyższej, niż startował Huracan Performante – najbardziej porównywalna, wyczynowo-uliczna wersja Huracana sprzed liftingu. I mając możliwość zapoznania się z tamtym autem muszę przyznać, że było to cudowne zwierze torowe. STO pewnie będzie równie świetne, o ile znajdą się tacy, którzy będą potrafili okiełznać jego tylnonapędowość. A jak nie, to nie szkodzi. Zawsze będzie się czym pochwalić sąsiadom. Trzeba być tylko ostrożnym i nie poruszać kwestii prędkości maksymalnej. 310 km/h? Słabo, Papież Franciszek miał szybszą wersję.
Jakbyście chcieli obejrzeć go z bliska, to polecam ten kod QR, który przenosi do modelu w rozszerzonej rzeczywistości: