Żeby sztucznie nie nabijać czasu w tekście, oto zdjęcie opublikowane przez serwis ProMotor, na którym udało się uchwycić fragment kokpitu nowego Sandero:
Źródło: promotor.ro
I od razu dla porównania wnętrze aktualnej generacji (w wersji Stepway):
Co się zmieniło? Przede wszystkim kształt całego kokpitu, który teraz przypomina uproszczoną wersję tego z najnowszego Renault Clio. W sumie trzeba to zaliczyć na plus, bo w końcu wygląda, jakby ktoś to wnętrze jakoś jednak zaprojektował, a nie po prostu wrzucił co niezbędne i zalał tworzywami sztucznymi po dojściu do wniosku, że jakoś łyso wygląda kolumna kierownicy stercząca z pustki.
Zlikwidowano tu wprawdzie większość ozdobników, trochę elementów przesunięto, ale ogólny zamysł jest raczej zbliżony.
Inny niż w poprzedniku jest też oczywiście ekran systemu multimedialnego – zamiast wyświetlacza wciśniętego w kokpit mamy teraz do czynienia z tabletem wystającym wyraźnie wyżej, co z kolei wymusiło przesunięcie nawiewów na całej szerokości zauważalnie niżej. Nie widać natomiast charakterystycznych dla Dacii i Renault pokręteł od sterowania ustawieniami klimatyzacji. Obstawiam, że po prostu pechowo schowały się ramieniem kierownicy, bo właśnie w tym zasłoniętym miejscu – przez analogię z Clio albo Dusterem – powinny właśnie być.
Co jeszcze? Są uchwyty na kubek (poprzednie miejsce było chyba trochę lepsze) i jest… brak dźwigni hamulca postojowego. Zamiast niego na konsoli żarzy się na czerwonawo malutki przycisk odpowiedzialny za sterowanie tą funkcją. Nie wiadomo na razie, czy będzie to standard we wszystkich wersjach, czy może opcja zarezerwowana dla niektórych odmian.
Poza tym wszystko wygląda normalnie. W szczególności kierownica, która różni się właściwie tylko ustawieniem funkcji na poszczególnych przyciskach.
Czyli jest ładniej. Ale kluczowa i tak będzie cena.
Raczej mało prawdopodobne, żeby Dacia Sandero w ciągu jednej generacji przeistoczyła się z auta, które kupuje się, bo jest najtańsze i jeździ, w auto, które kupuje się dlatego, że dobrze wygląda i chce się takie mieć. Kupujący więc będą – podobnie jak poprzednio – kierować się głównie ceną, która w tej chwili wynosi mniej niż 37 tys. zł (dla porównania Clio kosztuje minimum 50 000 zł).
A na cenniki przyjdzie nam pewnie jeszcze chwilę poczekać.