Wiele japońskich ulic jest tak wąskich, że przypomina raczej nasze chodniki. Jazda po nich czymś innym niż małym, kanciastym kei-carem męczy, a czasami jest wręcz niemożliwa. Duże SUV-y? Są świetne w Stanach i w Rosji, ale Japonia nie jest dla nich stworzona. Samochody XXL słabo się tam sprzedają, podobnie jak wielkie ubrania i buty o rozmiarze 50. Takie uwarunkowania, taki rynek.
Są jednak pewne wyjątki.
Czy istnieją większe modele, które są lubiane przez Japończyków? Nie jest ich dużo, ale się zdarzają. Jednym z nich jest Toyota Harrier, oferowana na niektórych rynkach jako Venza. Od początku swojej kariery rynkowej – czyli od 1997 roku – znalazła w Japonii 680 000 klientów.
Co to za model? Na początku jako Toyota Harrier występował wóz, który w Europie znamy pod nazwą Lexus RX. Co ciekawe, sama marka Lexus pojawiła się na rynku japońskim dopiero w 2005 roku.
Od 2013 roku, Harrier/Venza uzyskały niepodległość i stały się zupełnie innym samochodem, opartym na platformie Toyoty RAV4 czy Highlandera. Konotacje z Lexusem pozostały, ale tym razem krewnym Harriera był mniejszy model NX.
Najnowsza Toyota Harrier zadebiutowała w czerwcu tego roku.
W zależności od rynku i wybranej wersji, może mieć pod maską silniki benzynowe 2.0 lub 2.5, albo układ hybrydowy – taki, jaki znamy z europejskiej Toyoty RAV4, czyli składający się z 2.5-litrowego „benzyniaka” i silnika elektrycznego, o łącznej mocy 222 koni. Silnik V6 zakończył swoją karierę w Harriere… to znaczy, w Harrierze, wraz z wycofaniem poprzedniej generacji. Co ciekawe, nie ma też żadnej wersji z turbodoładowaniem.
Jeśli chodzi o wielkość, Harrier/Venza plasuje się pomiędzy RAV4 (4,6 m) a Highlanderem (prawie 5 m). Mierzy 4,74 m i ma pięć miejsc.
Japończycy oszaleli na punkcie nowego Harriera.
Toyota spodziewała się, że w ciągu miesiąca zbierze około 3100 zamówień. Brano pod uwagę także niższy rezultat, bo rynek dopiero powoli podnosił się po koronawirusowym zamieszaniu.
Wtem! Zakładaną wartość przekroczono… piętnastokrotnie. Najnowsza Toyota Harrier skusiła przez miesiąc aż 45 tysięcy chętnych. Czy oni powariowali?!
Toyota Harrier wkrótce zadebiutuje także za Oceanem…
…tyle że pod nazwą Venza. Dealerzy w Stanach Zjednoczonych także nie mogą się opędzić od klientów, którzy już odliczają dni do oficjalnego debiutu tego modelu.
Co byłoby w Polsce? U nas też spodziewałbym się sukcesu. Co prawda duże SUV-y, których nie ozdobiono znaczkiem z klasy premium, nie mają łatwego życia, ale Polacy kochają Toyoty i zrobiliby wyjątek. W dodatku Harrier jest po prostu ładny i mógłby skusić tych, którzy narzekają na wygląd RAV4. Ale – jak na razie – nie ma planów wprowadzenia tego modelu do Europy, poza tym na debiucie Harriera mógłby ucierpieć Lexus. Polakom musi wystarczyć dostępny już niedługo Highlander. Też będzie hitem, nie ma innego wyjścia.