32 250 – według IBRM Samar, tyle samochodów używanych sprowadzono do Polski w kwietniu 2020 roku. Z jednej strony, to o 65,6 proc. mniej niż rok wcześniej. Z drugiej, i tak jestem zaskoczony. Myślałem, że w dobie rygorystycznych zakazów, ograniczeń związanych z poruszaniem się i obowiązkowej kwarantanny dla każdego, kto nie jest kierowcą zawodowym i wrócił z innego kraju, do Polski trafi 100, może 200 samochodów.
Od początku roku sprowadzono 248 278 aut osobowych i dostawczych o DMC do 3,5 t.
Gdyby ten tekst powstawał rok temu, wspomniana liczba byłaby wyższa o 26 proc. Liczba importowanych wozów spadła w każdym regionie Polski. Najmniej w województwie wielkopolskim – „tylko” o 22,5 proc.
Import aut używanych, kwiecień 2020: co Polacy sprowadzali najchętniej?
Czasy A4 Małysza powoli się kończą.
To samo, co w „normalnych” czasach: liderem jest Audi A4, na drugim miejscu mamy VW Golfa, a na trzecim – BMW 3. W pierwszej piątce mieszczą się jeszcze Opel Astra i Audi A3. W Top 20 uwzględniono jeszcze m.in. Nissana Qashqaia (miejsce 16), Opla Merivę (17) czy Renault Scenica (19). W rankingu najchętniej sprowadzanych marek lideruje Volkswagen.
51,45 proc. samochodów, które do nas trafiły, ma silniki benzynowe. Zdecydowana większość aut pochodzi oczywiście z Niemiec. Popularnymi kierunkami (od początku roku, nie w kwietniu) były także Francja, Belgia, Holandia i Stany Zjednoczone. Z USA w tym roku przyjechało do nas np. 110 aut elektrycznych, co sprawia, że ten kraj staje się dla Polaków głównym kierunkiem wypraw po „elektryki”. Nie wiem czy znacie taką nową markę z USA, nazywa się chyba „Testa” lub jakoś podobnie.
W rankingu opisującym sytuację od początku roku, uwzględniono także przypadki sprowadzania samochodów z egzotycznych miejsc, takich jak Namibia (pięć aut), Zimbabwe (dwa egzemplarze) czy Meksyk, Kenia i Iran (po jednej sztuce).
Ze względu na relatywnie łagodne obostrzenia dotyczące przekraczania granic, należy się spodziewać, że w kwietniu przewaga Niemiec nad innymi krajami wzrosła.
Można powiedzieć, że spełnia się marzenie dealerów aut nowych.
Od lat można było słyszeć ich narzekania na ciągle rosnący import używanych aut z Unii Europejskiej. Teraz mają to, czego chcieli – trafia do nas rekordowo mało samochodów. Szkoda tylko, że również klientów na nowe widać jakby mniej…
Delikatne powody do radości mają też ludzie, którzy rozpaczają nad rzekomo wysokim średnim wiekiem sprowadzanych aut, wynoszącym dotychczas niemal 12 lat. Autorzy artykułów o „złomach zalewających Polskę”, którzy zapominają, że tyle lat może mieć np. nowoczesne Audi A4 B8, tym razem muszą spuścić z tonu. O ile średni wiek auta sprowadzanego w całym 2020 r. to 11 i pół roku, o tyle samochody, które trafiły do nas w kwietniu, były młodsze. Średnio mają 11 lat i miesiąc.
Czy to początek nowej tendencji?
Nie sądzę. Za niższy średni wiek w kwietniu może odpowiadać np. brak drobnych, prywatnych importerów. Jeśli ktoś nie jest zawodowym handlarzem lub laweciarzem, nie mógł w kwietniu jechać za granicę po samochód. Można się domyślać, że to prywatni „sprowadzacze” częściej kupują starsze, tańsze auta.
Wpływ mogą mieć też nieco niższe ceny w niemieckich komisach. Wiele aut staniało, więc handlarze mogli kupić nieco młodsze wozy, na które normalnie być może nie byłoby ich stać.