Żeby było łatwiej się w tym wszystkim połapać, oto ceny i wersje silnikowe oraz wyposażenia:
-
1.2 MPi (wolnossący, cztery cylindry, 84 KM, 5-biegowa przekładnia manualna) – 54 800 zł (Classic), 61 000 zł (Classic Plus), 66 500 zł (Comfort)
1.0 T-GDi (turbodoładowany, 6 biegów, 100 KM) – 67 400 zł (Classic Plus), 72 900 zł (Comfort), 81 900 zł (Premium)
1.0 T-GDi (to samo, ale z 7-stopniową, dwusprzęgłową przekładnią) – jak wyżej, ale z dopłatą 5300 zł, czyli 72 700 zł (Classic Plus), 78 200 zł (Comfort), 87 200 zł (Premium)
1.0 T-GDi 48V (też 100 KM, ale z 48-woltowym układem hybrydowym) – 71 100 zł (Classic Plus), 76 600 zł (Comfort)
1.0 T-GDi 48V (to samo, ale z 7-stopniową, dwusprzęgłową przekładnią) – jak wyżej, ale z dopłatą 4300 zł, czyli 75 300 zł (Classic Plus) i 80 800 zł (Comfort)
Czyli, w skrócie – do wyboru mamy bazowe, wolnossące 1.2 (cztery cylindry!), 1.0 T-GDi z przekładnią manualną albo automatyczną, a także hybrydę 48V, również z przekładnią manualną lub automatyczną.
Hyundai i20 – wersje wyposażenia
Do wyboru są cztery wersje wyposażenia, przy czym nowy Hyundai i20 już w standardzie oferuje m.in. system utrzymania pasa ruchu, asystenta zapobiegania kolizjom, odczytywanie znaków. monitorowanie poziomu koncentracji, ostrzeganie o odjechaniu poprzedzającego pojazdu, monitorowanie tylnej kanapy, sześć poduszek powietrznych i system eCall.
W wersji wyposażenia Classic dostaniemy dodatkowo tempomat z ogranicznikiem prędkości, komputer pokładowy z kolorowym ekranem, centralny zamek, immobilizer, światła do jazdy dziennej, elektrycznie sterowane przednie szyby i 15-calowe felgi stalowe. Niestety klimatyzacja, i to manualna, wymaga dopłaty w wysokości 3000 zł.
Classic Plus do tańszej odmiany dokłada jeszcze klimatyzację manualną bez dopłaty, radio DAB, 4 głośniki, Bluetooth, USB, elektrycznie sterowane szyby z tyłu i podgrzewane lusterka boczne. Za 800 zł można też dokupić czujniki parkowania.
W przypadku wariantu Comfort możemy już liczyć na kamerę cofania, podgrzewaną kierownicę i fotele, światła LED do jazdy dziennej, 16-calowe felgi aluminiowe, bonusowe wyciszenie maski, podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych, 8-calowy ekran, bezprzewodowy Android Auto i CarPlay, cyfrowe zegary i 6 głośników.
Premium to z kolei jedyna wersja, która w standardzie oferuje klimatyzację automatyczną. Poza tym do listy wyposażenia dochodzi bezkluczykowy dostęp, utrzymanie na pasie ruchu, czujnik deszczu, elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne, ładowarkę bezprzewodową, elektrycznie składane lusterka zewnętrzne, USB dla pasażerów z tyłu, podgrzewane tylne fotele (?!), 17-calowe felgi aluminiowe, przyciemniane szyby boczne z tyłu, LED-y z doświetlaniem zakrętów, oświetlenie ambientowe wnętrza i inna osłona chłodnicy. Na bogato, ale w końcu mówimy o aucie miejskim za 81 900 zł.
Albo i za więcej, bo poza przekładnią automatyczną do Premium można dokupić jeszcze pakiet Safety (m.in. monitorowanie martwego pola, adaptacyjny tempomat) za 3500 zł (dla aut z automatem) oraz pakiet Navi (nawigacja, ekran 10,25″, system Premium Audio Bose, etc.) za 7000 zł.
Czyli najbogatszy Hyundai i20 nowej generacji może cennikowo w łatwością przekroczyć 90 000 zł i to bez doliczania ceny lakieru (ma być w sumie 18 kombinacji, przy czym bazowy biały i czerwony będzie za darmo). A czytałem tu kiedyś narzekania, że nie ma wypasionych aut miejskich, tylko od razu trzeba iść segment albo dwa w górę. No to proszę bardzo.
Chociaż i tak podejrzewam, że większość i20 wyjeżdżających z salonu to będzie coś w rodzaju 1.0 T-GDi w wersji Classic Plus. Może z czujnikami parkowania.
A co na to konkurencja?
Konkurencja w ostatnich latach głównie się kurczy. Przy czym niekoniecznie dlatego, że Hyundai i20 jest taki dobry, ale że produkcja aut miejskich (albo miejskich plus, w końcu to segment B) staje się coraz bardziej nieopłacalna. W sumie można w tym miejscu zapytać, czy i20 dalej jest autem miejskim – przy długości 4040 mm i rozstawie osi równym 2580 mm jest większy chociażby od Golfa III.
Jest nawet większy od niektórych swoich bezpośrednich konkurentów – przykładowo nowego Yarisa, któremu udało się zmieścić poniżej długości 4 m, ale który jednocześnie jest droższy na start, bo wyceniono go na co najmniej 58 900 zł.
W sprzedaży cały czas jest też Polo (od 62 190 zł), Fabia (od 51 800 zł), Ibiza (od 63 300 zł), 208 (od 57 100 zł), C3 (od 49 900 zł), Corsa (od 52 490 zł), Sandero (od 36 900 zł), Micra (od 56 140 zł), Fiesta (od 49 600 zł), Rio (od 51 490 zł), Clio (od 49 900 zł) oraz Mazda 2 (imponujące 70 900 zł na start, ale za hybrydę mild) i Suzuki Swift. I pewnie udało się kogoś pominąć po drodze.
Czyli dalej jest całkiem niezły wybór, jeśli chodzi o auta segmentu B. Przy czym trzeba tutaj dodać dwie gwiazdki. Po pierwsze – nie jest tanio. Po drugie – te auta są już takich rozmiarów, jakie kiedyś miały samochody kompaktowe. Co w sumie w pewien sposób tłumaczy pierwszą gwiazdkę.