Dla szybkiego przypomnienia: na początku zeszłego roku zadebiutowała nowa generacja Forda Explorera. Wszystko było w niej nowe w stosunku do poprzednika – od nadwozia, przez płytę podłogową, aż po jednostki napędowe, wśród których znajdował się układ hybrydowy typu plug-in. Poza tym do oferty trafiły 4- i 6-cylindrowe Ecoboosty.
Cena w Stanach Zjednoczonych? Od niecałych 33 000 dol., czyli w okolicach Toyoty Highlander (ale kilka tysięcy drożej niż RAV4) i Kii Telluride (ale drożej niż Sorento). Ponownie – wychodzi nam z tego duży SUV (5,03 m), ale daleko mu cenowo do półki wyższej. Przykładowo w Stanach Zjednoczonych ponad 34 000 dol. zapłacimy za Mercedesa… GLA. GLC kosztuje już 42 500 dol., natomiast GLE – 54 240 dol. Ponad 32 000 dol. kosztuje też malutki Lexus UX.
I wtedy wjeżdża do Polski hybrydowy Ford Explorer. Cały na… cały w kolorze pieniędzy.
Bo kosztuje – jak podał dziś Samar – minimum 366 000 zł. Tyle właśnie zapłacimy za bazową odmianę ST-Line, wyposażoną w jedyny dostępny w ofercie silnik V6 EcoBoost PHEV o mocy 457 KM, z automatyczną, 10-stopniową przekładnią i napędem na obie osie. Do wyboru jest też wersja Platinum za 367 500 zł.
No dobrze, to wejdźmy do konfiguratora na stronie Forda i zobaczmy, jak wygląda wnętrze takiego auta za prawie 370 000 zł:
Ok, mniejsza z tym. Znajdźmy sobie jakieś inne zajęcie. Na przykład podumajmy przez chwilę, dlaczego Ford zdecydował się pokazać wygaszone ekrany. Albo przejrzyjmy listę wyposażenia.
To drugie jest o tyle lepszym zajęciem, że Ford sprzedaje w Polsce Explorera tylko w dwóch bardzo wysokich wersjach. ST-Line oferuje m.in.:
-
nawigację
12,3-calowy wyświetlacz zamiast zegarów
FordPass Connect z modemem
trzystrefową klimatyzację
podgrzewane i wentylowane fotele przednie
podgrzewane zewnętrzne miejsca tylnej kanapy
elektrycznie podnoszone i składane fotele trzeciego rzędu
rolety przeciwsłoneczne dla szyb bocznych z tyłu
adaptacyjny tempomat
aktywny system redukcji hałasu
podgrzewaną kierownicę
20-calowe felgi
system automatycznego parkowania
czujniki parkowania z przodu i z tyłu
elektrycznie otwieraną klapę bagażnika
podgrzewaną przednia szybę
adaptacyjne reflektory LED
kamery 360 stopni
panoramiczny dach
przyciemniane tylne szyby
tapicerkę dla wersji ST-Line i kilka innych dodatków estetycznych we wnętrzu
Ufff, nieźle. Tłumaczy w dużym stopniu wysoką cenę. To teraz zerknijmy do Platinum, przy czym większość dodatków jest tutaj taka sama. Zmieniają się głównie elementy dekoracyjne, takie jak np. kierownica podgrzewana, wykończona skórą, w stylizacji Platinum albo nakładki na progi przednich drzwi podświetlane, w stylizacji Platinum.
Trochę gorszą informacją jest to, że – przynajmniej według konfiguratora – wybrać możemy sobie co najwyżej kolor lakieru. Żadnej innej opcji nie możemy dodać ani zmodyfikować.
I co na to konkurenci?
Siedzą cicho, bo… w Polsce właściwie nie istnieją. Nie ma u nas segmentu aut „bardzo dużych, z V6 pod maską, ale w cenie dla ludu”, a tym właśnie jest Explorer w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony – nasza lokalna cena w wysokości 366 000 zł to raczej nie jest cena dla ludu, więc możemy wskoczyć półkę wyżej, bo z takimi pieniędzmi w garści można już przebierać w ofertach.
Odrzućmy przy tym na chwilę wymóg hybrydy plug-in. Z prostego powodu – jeśli ktoś koniecznie chce kupić hybrydę plug-in, to może faktycznie skusi się na Explorera nie patrząc dalej (tym bardziej, że to jedna z mocniejszych konstrukcji w tym segmencie). A jeśli po prostu ma do wydania 366 000 zł, to może kupić też…
Mercedesa GLE
Auto jest wprawdzie o niecałe 10 cm krótsze, ale raczej nikt nie powie, że jest małe. Do tego jego cena bazowa zaczyna się od 276 800 zł, więc spokojnie uda nam się nadgonić z wyposażeniem Forda Explorera. Haczyk? Najtańsza odmiana GLE to wersja z wysokoprężnym silnikiem 4-cylindrowym, który wprawdzie nie rozczarowuje osiągami (7,2 s do setki), ale jednak może niektórym nie pasować.
Sześciocylindrowe 350 d 4Matic kosztuje już 334 900 zł, natomiast benzynowe 450 4Matic – 332 900 zł. Czyli mniej więcej tyle samo, co w pełni doposażony Explorer. A Mercedesa musimy jeszcze uzupełnić o przynajmniej kilka dodatkowych elementów.
BMW X5
Prawie identyczna sytuacja. X5 w odmianie xDrive25d, czyli z czterocylindrowym dieslem pod maską, możemy mieć za 277 000 zł. Do ceny Explorera zostaje więc spory zapas, ale znowu kończymy z czterema cylindrami pod maską.
Sześć cylindrów wprowadza dopiero X5 xDrive30d, ale za nie musimy zapłacić już 324 500 zł. Za hybrydę plug-in jeszcze więcej, bo X5 xDrive45e wyceniono na 355 100 zł. Do tego trzeba doliczyć jeszcze wyposażenie.
Audi Q7
Audi jest w tej stawce jedynym graczem, który oferuje już na start silnik sześciocylindrowy (45 TDI), przy czym jego cena nie przekracza 300 000 zł (dokładnie: 293 500 zł). W porównaniu do Explorera musimy jednak dokupić m.in. 20-calowe felgi (od 5470 zł), a próba dodania wentylowanych foteli kończy się na konieczności zamówienia opcji za łącznie 24 380 zł (!).
Dodajmy do tego jeszcze fakt, że jednostka 45 TDI generuje zaledwie 231 KM. Dla porównania, Ford oferuje tych koni w sumie 457. Ponad dwa razy więcej!
Lexus RX
W tym przypadku do wyboru są dwie odmiany napędowe. Pierwsza obejmuje 4-cylindrową jednostkę benzynową (RX 300), natomiast w drugim przypadku mamy do czynienia z 6-cylindrową jednostką benzynową o pojemności skokowej 3,5, połączoną z silnikiem elektrycznym (RX 450h). Przy czym oczywiście nie jest to hybryda plug-in, a prawdziwa hybryda. Osiągi? Są. 9,5 s do 100 km/h w wersji benzynowej i 7,7 s w wersji hybrydowej. To tyle.
Ceny? Według cennika – to skomplikowane. Lexus poleca nieźle wyposażoną wersję promocyjną Business Edition, która w odmianie 450 h jest przeceniona o prawie 70 000 zł i kosztuje… 269 900 zł. Brzmi kusząco.
Z drugiej strony, jeśli chcemy posługiwać się nie-promocyjnymi cenami, to RX 300 startuje od 265 900 zł, natomiast RX 450h – od 324 900 zł.
To jak to jest z tym Fordem?
Nie podejrzewam, żeby Ford sprzedał w Polsce przesadnie wiele Explorerów. Tak, to duże auto, z hybrydowym V6 pod maską, większe i mocniejsze od rywali nie-premium i… właściwie to samo można powiedzieć o rywalach premium z tego samego pułapu cenowego.
Tylko jak wiele osób, mając do wyboru zakup X5 czy GLE, zdecyduje się na Forda? I jak wiele osób planujących zakup np. Sorento uzna „a co mi tam, dołożę 150 000 zł i kupię Explorera”?