Holendrzy znaleźli sposób na (nie)dojazdy do pracy. Dwutlenek węgla jest przerażony

0
373

176 interakcji

Holendrzy znaleźli sposób na (nie)dojazdy do pracy. Dwutlenek węgla jest przerażony


176 interakcji
Dołącz do dyskusji

Bądź na bieżąco:

Facebook
Twitter
Instagram
YouTube

Holendrzy twierdzą, że mają świetny sposób na dojazdy do pracy. Nie, nie chodzi o rowery. Chodzi o unikanie jeżdżenia.

To, co obecnie dzieje się w motoryzacji, nie podoba się nikomu. Producenci muszą się zginać w chińskie S chcąc spełniać zacieśniające się normy emisji spalin, a niektórzy całkiem się poddają. Klienci muszą w salonach zostawiać więcej pieniędzy, bo samochody nastawione na niższą emisję spalin stają się droższe. Promowane samochody elektryczne też do tanich nie należą.

Nie należy również spodziewać się, że pojazdy naszpikowane kolejnymi rozwiązaniami ograniczającymi emisję szkodliwych substancji nie będą sprawiać kłopotów, gdy w końcu zaczną trafiać na rynek wtórny. To kolejny kłopot.

Tymczasem cała para idzie w gwizdek, bo SUV-y na rynku europejskim osiągnęły ostatnio już 42 proc. udział. Kupujemy coraz większe samochody, których masa i kształt wymusza coraz większe zużycie paliwa. Trudno w ten sposób ograniczać emisję dwutlenku węgla.

By powstrzymać ten kołowrót wypadałoby zakazać produkcji samochodów w ogóle, albo pozbawić je atrakcyjnego wizerunkowego wymiaru. Prestiżowi powiedzieć dość i dopuścić do produkcji tylko szpetne, lekkie pudełeczka z malutkimi silniczkami. Chętnych na takie rozwiązanie jednak nie ma.

Holendrzy twierdzą, że mają lepszy sposób.

Ograniczyć dojazdy do pracy

Z badań przeprowadzonych na zlecenie organizacji Natuur & Milieu wynika, że emisję dwutlenku węgla można znacznie ograniczyć bardzo łatwym sposobem. Jeśli jeden na ośmiu pracowników pracowałby z domu przez 1,5 dnia w tygodniu, pozwoliłoby to oszczędzić 3 miliardy kilometrów podróży i tym samym 353 600 ton dwutlenku węgla nie trafiłoby do atmosfery.

Jako że organizacja jest z Holandii, liczbę te porównano do 150 000 podróży samolotem między Amsterdamem a Nowym Yorkiem. Założeniem tych wyliczeń było, że 2/3 holenderskich pracowników dojeżdża do pracy samochodem. Oprócz dwutlenku węgla nie wyemitowano by do atmosfery 632 ton tlenków azotu i 11 ton cząstek stałych.

Tak przedstawione dane brzmią pięknie, ale w 2017 roku emisję dwutlenku węgla przez Holandię wyliczono na 164 miliony ton. Oszczędność byłaby więc na poziomie 0,22 proc., a i bez pracy zdalnej przez 1,5 dnia w tygodniu, Holandii w 2019 roku udało się obniżyć emisję dwutlenku węgla o 4,6 proc.

Gdzie jest pół dnia?

1,5 dnia przyjęto zapewne by wyjść na jakąś ładną do zobrazowania liczbę, bo jak pracownicy mieliby się dostawać do biura przez pozostałe pół dnia nie podano. Lepiej zobrazować to inaczej, 1,5 dnia w tygodniu to 6 dni pracy w domu miesięcznie. Przez pół miesiąca pracuje się z domu dwa dni w tygodniu, przez pozostałe pół, po jednym dniu tygodniowo.

Proste jak drut, ale czy skuteczne?

Emisja dwutlenku węgla spadła w czasie koronawirusa

Może przymusowa praca w domu ręka w rękę z własnymi dziećmi, jakiej doświadczyło ostatnio wiele osób, nie zachęciła ich do pracy zdalnej, ale na pewno ograniczyła liczbę stojących w korkach samochodów z jednym pasażerem. Powinno więc być czyściej.

W czasie pandemii emisja dwutlenku węgla spadła, mówi się nawet o globalnym 17-proc. spadku. Trudno jest to przypisać pracy zdalnej, przyczyną jest gospodarcze spowolnienie. Niewątpliwie po utracie zatrudnienia do biura już dojeżdżać nie ma po co, a 1,5 dnia zamienia się w 21 dni roboczych na kanapie.

Globalna emisja dwutlenku węgla zależna jest od gospodarczego wzrostu bądź recesji. Praca zdalna holenderskich pracowników zmieniłaby niewiele nawet w samej Holandii, cóż dopiero mówić o emisji na całym świecie. Co nie znaczy, że nie warto się starać.

Praca z domu

Pracuję z domu już dawna i polecam ten styl życia. Gdy jeździłem do biura, najczęściej robiłem to jednośladem, co również polecam. Nie są to rozwiązania dla wszystkich, ale nikt nie namawia by całkowicie zamknąć biura lub kazać ludziom jeździć wyłącznie skuterami. (tzn. ja namawiam, ale jestem w zdecydowanej mniejszości). Wystarczy uświadomić sobie, że codziennie przebywanie w korkach i w wielkiej blaszanej puszce jednocześnie, niezależnie czy należy do nas czy do ZTM, to bardziej kara, a nie nagroda za ciężką pracę. Może te 1,5 dnia w domu nie zbawi świata, ale zawsze warto próbować.