Tak konkretnie to nazywa się po angielsku: Extinction. Ale to dokładnie znaczy „wymarcie”. Nie bardzo wiem dlaczego. Podejrzewam, że być może pojawienie się tak przełomowego samochodu elektrycznego spowoduje wymarcie aut spalinowych. Trudno mi znaleźć inne uzasadnienie dla takiej akurat nazwy. No ale spełniła swoje zadanie, bo się zainteresowałem. Jakby nazwali go Taj Mahal, to bym nawet nie kliknął. Kliknąłem, bo sądziłem że chodzi może o wymarcie ludzkości, czyli coś czemu kibicuję od lat.
Extinction powstał w firmie Pravaig Dynamics w Bengaluru
To oczywiście kolejny zabójca Tesli. Dobrze, że Elon Musk jeszcze nie wie o zagrożeniu Wymarciem. Wymarcie ma dwoje drzwi i cztery miejsca (odważnie, jak na 2020 r.), napęd całkowicie elektryczny i moc 200 KM. Rozpędza się w 5,4 s do setki, a na jednym ładowaniu pokona nawet 504 km. Pojemność akumulatorów wynosi 96 kWh, jest więc naprawdę ogromna. Pewnie dlatego zabrakło już pieniędzy na drugą parę drzwi.
Siddhartha Bagri z Pravaig Dynamics mówi, że akumulatory Wymarcia mają dwukrotnie większą pojemność niż debiutującego w Indiach elektrycznego MG ZS EV. Umieszczono je w podłodze, w postaci aż 5000 celek tworzących zespół akumulatorów. Jeśli jedna się przepali, to jej zlokalizowanie może chwilę zająć. Jego kolega Prajnay Rajulu Boddepalli dodaje, że efektywne wykorzystanie energii zgromadzonej w akumulatorach to wielkie wyzwanie, ponieważ trzeba je odpowiednio chłodzić. Inaczej szybko się przegrzeją i nastąpi niespodziewane wymarcie mocy. Pan Prajnay zapewnia, że akumulatory Wymarcia są chłodzone specjalnymi kanałami na całej długości zestawu, ale nic więcej powiedzieć nie może.
Bardzo szybkie ładowanie aż do Wymarcia
Pan Siddhartha dodaje, że Wymarcie można naładować w 30 minut od 0 do 80%, bo obsługuje szybkie ładowanie. Jeśli dobrze obliczyłem, do tak szybkiego ładowania potrzebna byłaby ładowarka o mocy 160 kW. Pewnie takie gdzieś są, ale z tego co znalazłem, najmocniejsze ładowarki w Indiach mogą mieć 150 kW. Nie podano tylko, czy jakieś w ogóle są. Ale oczywiście potencjał pozostaje. Przedstawiciele Pravaig Dynamics utrzymują, że trwałość akumulatorów to 10 lakh kilometrów. Oczywista sprawa, wszyscy wiedzą ile to jest 1 lakh. Jakby ktoś nie wiedział, to spieszę z wyjaśnieniem: 1 lakh to 100 tys., więc Wymarcie może teoretycznie przejechać 1 mln kilometrów, zanim wymrze.
Samochód z drukarki 3d
Części do prototypu pozyskano od najlepszych dostawców azjatyckich, ale japońskich, a nie chińskich, co wyraźnie podkreślono w opisie. Nie chińskich, naprawdę. Nie ma tu nic chińskiego. Proszę nawet nie szukać, bo nic państwo nie znajdą. Docelowo oczywiście Wymarcie jest wielką szansą dla indyjskiego przemysłu produkcji komponentów z branży automotive. W szczególności dużą szansę pan Siddartha widzi w drukowaniu 3d.
Wymarcie MKI nie będzie oferowane klientom indywidualnym. To znaczy w ogóle nie będzie oferowane, bo pozostanie prototypem. Jego następcą zostanie Wymarcie MKII (powinni je nazwać „Depopulacja”), które Pravaig Dynamics będzie oferować w leasingu dla flot taksówkowych. Przy okazji ma zostać rozwiązany problem braku drzwi z tyłu, dość palący w przypadku taksówki.
Wymarcie MKII będzie mieć też większy prześwit i rozkładane fotele. Od strony technicznej pozostanie takie samo jak MKI. Dodane zostaną za to wyjątkowe elementy wyposażenia, takie jak przyciemniana szyba rozdzielająca kierowcę od pasażerów, 12-calowe lustra do przeglądania się, pakiet biurowy ze stolikiem pod laptop, filtr oczyszczający powietrze z cząstek stałych („Himalajski oddech”) i audio francuskiej firmy Devialet, która do tej pory nie produkowała komponentów do samochodów. Brakuje tylko wodotrysku i wanny, w której panowie z Pravaig Dynamics będą mogli dalej rysować swoje plany palcem na wodzie. Podobno już rozważają rozszerzenie gamy Extinction o modele Calamity, Doom i Apocalypse.