O wielkich nerkach nowego BMW napisaliśmy już tyle, że więcej nie trzeba. Niebawem Mikołaj opowie, jak jeździ najnowsze dzieło bawarskiej marki, ale póki co naszą uwagę przykuł najnowszy klip reklamowy tej firmy.
Nie, nie chodzi o reklamę iX, w której BMW delikatnie sugeruje części odbiorców, że są stetryczali
Chodzi o klip reklamujący części do M3 z katalogu Performance Parts. Wiecie, to zestaw gratów, dzięki którym agresywnie stylizowane M3 i M4 może stać się jeszcze groźniejsze. I jeszcze bardziej kontrowersyjne, chociażby za sprawą czterech (tak czterech), centralnie umieszczonych końcówek układu wydechowego.
Taki wymyślacz reklamy to ma przechlapane. Musi stworzyć krótki klip, w którym zawrze ideę produktu, a do tego zaprezentuje ją w sposób wywołujący emocje. W tym przypadku ktoś postarał się wybitnie mocno. Do elementów, których można się było spodziewać, takich jak szaleńcza jazda i zamiatanie bokami gdzieś w wymarłym mieście, dołożono mniej oczywiste. Pojawia więc jakiś gość z płonącymi dłońmi i kobieta w jakimś centrum sterowania czymś, być może ruchem miejskim, która nie wiadomo po co wciska różne przyciski, a na ekranie pojawiają się zbliżenia na części z katalogu.
Tak sobie myślę, że może na wzór Furious 5, ona steruje ruchem, by kierowca mógł pędzić, nie narażając na niebezpieczeństwo mieszkańców miasta? Być może on goni na ratunek facetowi, który cierpi na zgagę? A może ten z płonącymi dłońmi to jakiś demon, który wzywa M3 z czeluści piekieł, bo ta maszyna to jakieś diabelskie nasienie?
Zresztą, zobaczcie sami, może będziecie mieli jakiś bardziej sensowny pomysł?
Swoją drogą, co by nie mówić, reklama się udała. Wzbudza emocje, zostaje w pamięci, skłania do myślenia. I pokazuje, że M3 służy do za…suwania. Choć może niekoniecznie po mieście. Historia pokazuje, że to nie zawsze kończy się szczęśliwie. No chyba, że w Need for Speedzie na jakimś Xboxie czy innym Playstation. Do tego tak ubrane M3 pasuje najlepiej.