Gdy byliśmy mali, zachwycaliśmy się „ognistą” nazwą widoczną na mijanych samochodach Fiata. Gdy podrośliśmy, wielu z nas miało okazję takimi autami się przejechać czy nawet takowe posiadać. Nie było to trudne – silniki FIRE 8V były dostępne choćby w bardzo u nas popularnych Fiatach Cinquecento, Seicento i Punto. A skąd nazwa tych jednostek napędowych? To akronim od słów Fully Integrated Robotized Engine – był to pierwszy silnik Fiata składany na całkowicie zrobotyzowanej linii produkcyjnej.
35 lat później musimy się z tymi jednostkami napędowymi pożegnać.
Wczoraj w zakładzie w Termoli we Włoszech z taśmy zjechał ostatni silnik tej serii. W ostatnim czasie te jednostki napędowe trafiały do Fiata Pandy, do produkowanych w Polsce Fiata 500 i Lancii Ypsilon, ale także do Fiata Qubo i dostawczego Fiorino. Teraz wszystkie te modele będą musiały się obejść albo dieslami (dwa ostatnie wymienione auta), albo nową wersją hybrydową z litrowym silnikiem FireFly, albo ewentualnie 2-cylindrowym silnikiem TwinAir, którego i tak nikt nie chce podobnie jak w ogóle żadnego Fiata z wyłączeniem 500.
Oto mój subiektywny wybór aut napędzanych silnikami FIRE 8V. Może nie tak ciekawymi jak Toyoty z V8, ale jeśli komuś brakuje piątkowej porcji wiedzy bezużytecznej – służę pomocą.
Autobianchi Y10
Ciekawostki ciekawostkami, ale nie wypada nie wspomnieć o samochodzie, od którego silniki FIRE 8V zaczęły swoją rynkową karierę. Autobianchi Y10 było następcą modelu A112, a silnik nowej serii był tam dostępny już od początku produkcji. Jednostka o pojemności 999 cm3 miała 4 cylindry (podobnie jak wszystkie inne motory należące do tej serii) i osiągała 45 KM. Dzięki lekkiemu nadwoziu (od 760 kg) tyle wystarczyło, by auto rozpędzało się do 100 km/h w 16 s. Dziś nie jest to może wynik godny uwagi, ale 35 lat temu nie było źle – konkurencja w bazowych wersjach wcale nie radziła sobie lepiej.
Tym, co wyróżniało Y10 na tle innych aut tego segmentu, była dostępność napędu 4×4. Wykorzystano tu napęd rodem z Fiata Pandy 4×4, skonstruowany wspólnie z austriackim Steyrem. Taka opcja była dostępna od 1986 r., a moc nadal pachnącego świeżością silnika zwiększono do 50 KM – zapewne po to, by nieco lepiej radził sobie z dodatkowym obciążeniem i oporami ruchu.
Lancia Ypsilon
Ypsilon to w prostej linii następca Autobianchi Y10 – zwanego też zresztą na niektórych rynkach Lancią Y10. Nic ciekawego, można by powiedzieć – tym bardziej, że od strony mechanicznej auto bazowało na pierwszym Fiacie Punto. Umieściłem je w zestawieniu z jednego powodu: uważam, że to jedno z najbardziej udanych stylistycznie aut miejskich z lat 90. XX w. Produkcja Ypsilona ruszyła w połowie 1995 r.
Nadwozie wyraźnie odwoływało się do poprzednika, ale jednocześnie było oryginalne i świeże. W mojej opinii do dziś wygląda nieźle. Nieco gorzej próbę czasu przeszło wnętrze, ale swego czasu trudno mu było odmówić stylu – szczególnie dzięki tapicerce z Alcantary.
W Lancii Ypsilon – często określanej po prostu jako Lancia Y – montowano kilka silników FIRE. Te 8-zaworowe występowały jako jednostki o pojemnościach 1,1 i 1,2 l i mocach, odpowiednio, 55 i 60 KM. Wszyscy doskonale znacie te silniki – to to samo co choćby w Punto, Pandzie 2. generacji i Seicento (1.1).
Fiat Idea/Lancia Musa
Auta dziś praktycznie zapomniane i niewidywane. Była to próba wejścia koncernu do segmentu niewielkich minivanów – segmentu, który dziś praktycznie wymarł. Fiat wszedł do produkcji w 2003 r., a Lancia – rok później. Musa była bardziej komfortowym odpowiednikiem Idei. W Lancii można sobie było zamówić nawet skórzaną tapicerkę – standardowo w Musie też była Alcantara (w Fiacie zwykła tkanina).
Te bazujące na 2. generacji Punto modele nigdy się nie przyjęły – zawsze były rzadkim widokiem na drogach. W obu markach jednym z dostępnych silników była jednostka – a jakże – FIRE 8V. Tyle że już nieco większa, o pojemności 1,4 l i mocy 77 KM.
Ford Ka
Ten Szary znowu coś kombinuje. Co jest fajnego w Fordzie Ka?
Ford Ka 2. generacji jest dla mnie ciekawym pojazdem co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, przez jakiś czas Ka było najtańszym nowym samochodem dostępnym w Polsce. W 2014 r. można je było kupić za… mniej niż 26 tys. zł. Co więcej, obowiązywała też wtedy cena promocyjna na pakiet złożony z klimatyzacji i radioodtwarzacza CD/MP3 – taki zestaw kosztował 2,5 tys. zł.
Ależ bym jeździł takim Ka w wersji Digital.
Dla porównania, w tym samym czasie Fiat 500 – na którym Ford bazował – kosztował co najmniej 42 tys. zł. Co więcej, choć Ka korzystało z tych samych silników co „Pięćsetka” i zasadniczo z tego samego podwozia, to Ford zestroił zawieszenie po swojemu. W efekcie w zorganizowanym przez „Motor” teście porównawczym prędkości w slalomie Ford Ka był… niemal na samym szczycie tabeli – jeśli dobrze pamiętam, to na 2. lub 3. miejscu na podium. Wyprzedzało go Porsche 911 GT3 RS, ale już Panamera czy nawet zwykłe 911 nie były w stanie przejechać slalomu z taką prędkością co to małe pudełko.
Pod maską można było znaleźć to samo co w Fiacie 500 – a więc m.in. 1,2-litrowy silnik o mocy 69 KM. To był zresztą w mojej opinii największy kłopot Forda – w gamie nie było nic mocniejszego niż 75-konny diesel, podczas gdy Fiat miał jeszcze w zanadrzu wersję Abarth.
Alfa Romeo MiTo
No dobra, niech będzie, że i Alfa znajdzie się w zestawieniu – choć przyznam, że do MiTo żywię podobnie chłodne uczucia co do Giulietty czy Giulii. Front wzorowany na papużce falistej, przyzwoity tył i brzydkie wnętrze – tak opisałbym MiTo (zaraz przed tym, jak zaczęlibyście mnie gonić z widłami).
Nazwa MiTo wzięła się od dwóch włoskich miast: Mediolanu (Milano), gdzie auto zaprojektowano, oraz od Turynu (Torino), gdzie je wytwarzano. Samochód bazował na Fiacie Punto (właściwie Grande Punto), przez co przejął też fiatowski silnik 1.4 FIRE 8V o mocy 78-79 KM. Wydaje się to wartością zbyt małą jak na markę o sportowych aspiracjach, ale miałem okazję pojeździć Grande Punto z taką jednostką napędową i sprawdzała się zaskakująco dobrze – jako silnik bazowy w MiTo zapewne też nie było to takie złe rozwiązanie. No chyba że ktoś upolował słabszy, 69-konny wariant, który produkowano w latach 2012-2014…
Więcej nie będzie.
U dealerów są jeszcze oczywiście Fiaty Panda i 500 z 69-konnymi silnikami 1.2, ale niedługo produkcja takich aut się zakończy – jak tylko ostatnie silniki tego typu trafią do fabryk. Nie jest to może jakiś szczególny powód do żalu, bo silniki FIRE 8V trudno nazwać kultowymi. No i nadal w produkcji pozostają warianty 16-zaworowe, w tym także turbodoładowane (zwane u Fiata T-Jet).
Biorąc jednak pod uwagę, że dla wielu osób prostsze silniki FIRE były wstępem do motoryzacji (czasem nawet w wydaniu sportowym: rajdowym lub wyścigowym), należy powiedzieć: ben fatto.