Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

0
388

Trudno już dziś znaleźć markę, która nie miałaby w ofercie żadnego modelu po „elektryfikacji” lub też „uhybrydowieniu”. Jedni stawiają na miękkie hybrydy, inni na klasyczne, a coraz więcej modeli ma też klapkę, pod którą kryje się wtyczka. To wyróżnik hybryd typu plug-in oraz samochodów zupełnie elektrycznych.

Być może czytając różne artykuły na ten temat, spotkaliście się z tajemniczymi skrótami. mHEV to właśnie miękkie hybrydy (mild hybrid), HEV to klasyczne hybrydy, PHEV: te typu plug-in, zaś samochody elektryczne oznacza się skrótem BEV.

Wszystkie te wozy zdobywają coraz większą popularność.

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

Niedługo trudno będzie sobie wyobrazić bagażnik bez kabli.

Według instytutu JATO Dynamics, jeszcze w lipcu 2019 roku zaledwie 7 proc. wszystkich aut sprzedawanych w Europie (tzw. Europa 21, czyli większość UE plus Szwajcaria i Norwegia) można było określić którymś z wymienionych wyżej skrótów. Jeżeli ktoś woli twarde liczby, a nie procenty, proszę bardzo. Sprzedano wówczas 111 300 takich aut. Na ten wynik miało wpływ m.in. polskie umiłowanie hybryd Toyoty, a także norweska miłość do „elektryków”.

Tymczasem w lipcu 2020 – mimo trudnych czasów dla rynku, który „spadł” aż o 24 proc. w stosunku do tego, co było dwanaście miesięcy wcześniej – klienci kupili aż 183 000 aut hybrydowych i elektrycznych. To wzrost o 65 proc, a MHEV, BEV, HEV i tak dalej, to już 16 proc. sprzedaży na naszym kontynencie.

Nadal najchętniej wybierane są „czyste” silniki benzynowe.

Stanowią 53 proc. sprzedaży, ale rok temu było to aż 60 proc. W przypadku diesli, rok temu zanotowano 31 proc. sprzedaży, a teraz – 28 proc. Oczywiście nie chodzi tylko o to, że klienci rezygnują z pojazdów spalinowych. Producenci stopniowo „elektryfikują” swoje gamy silnikowe. Na przykład BMW dodało system mild hybrid do silników 20d m.in. w serii 5. Podobne kroki wykonało Volvo czy Audi. To oznacza, że sprzedane egzemplarze przeskoczyły z jednego koszyka do drugiego.

Najpopularniejsze hybrydy: wygrywa Toyota C-HR.

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

YATO Dynamics wymienia w jednej części tabeli zarówno klasyczne hybrydy, jak i miękkie. Widać wyraźnie, że klienci głosują portfelami za tym pierwszym rozwiązaniem. Lideruje C-HR (w lipcu sprzedano 7791 egzemplarzy tego modelu), ale tuż za nim uplasowały się: Corolla, schodzący Yaris i RAV4. Jestem pewien, że Polacy w dużej mierze odpowiadają za sukcesy Toyoty w zestawieniu.

Pierwsza miękka hybryda uplasowała się na miejscu piątym. To nowy Ford Puma. Niżej: raczej rzadko widywane w Polsce Suzuki Swift, Fiat 500 (mild hybrid z silnikiem 1.0) i Suzuki Ignis. Pierwszą dziesiątkę zamykają Kia Niro i Volvo XC60.

Wśród hybryd plug-in króluje nowość.

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

Chodzi o Forda Kugę. Najnowsza generacja SUV-a Forda ledwo weszła na rynek, a klienci wręcz się na nią rzucili. Zrobiło to 3757 osób. Co ciekawe, wersja mild hybrid nie jest tak popularna i brakuje jej na liście bestsellerów. Sporo klientów znalazło Mitusbishi Outlander PHEV, które stanęło na miejscu drugim. Ciekawe, czy wyniki tego auta poprawią się jeszcze po informacji o zamrożeniu marki w Europie.

Podium zamyka Volvo XC40, a tuż za nim widać wyniki Volvo XC60 i V60. Jeśli chodzi o XC60, chętnych na wersje z wtyczką (2017 osób) znalazło się trochę mniej niż na odmianę mild hybrid (2765).

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

Dalsza część listy najlepiej sprzedających się hybryd plug-in może wydawać się nieco egzotyczna z punktu widzenia polskiego klienta. Znalazło się na niej Audi A3 e-tron, a także hybrydowy Mercedes klasy A, Volkswagen Passat GTE, Audi Q5 TFSI e i BMW 330e.

„Elektryk” numer 1 sprzedaje się lepiej niż najpopularniejsze hybrydy.

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

10 225: tylu klientów znalazło Renault Zoe, czyli elektryk numer 1 w Europie. To więcej niż chętnych na Toyotę C-HR, nie mówiąc o klientach na hybrydową Kugę. Tuż za Zoe znalazła się Tesla Model 3 (7066 egzemplarzy), a na miejscu trzecim uplasował się… nieco leciwy, elektryczny Golf. W Polsce łatwiej zobaczyć najdroższe Ferrari niż takiego Volkswagena.

Czwartą pozycję zajmuje nowy Peugeot e-208. Co ciekawe, w Top 10 nie ma bliźniaczej, elektrycznej Corsy. Miejsce piąte: Hyundai Kona. Bardzo możliwe, że po wprowadzeniu „dopłatowej” wersji na rynek polski, wynik koreańskiego wozu jeszcze się poprawi. Odrobinę gorzej od Kony sprzedaje się podobna technicznie Kia e-Niro. Trochę zaskoczyła mnie dość słaba, siódma pozycja Nissana Leafa. Jak widać, Europejczycy wolą starszego Golfa. Na ósmym: elektryczny Up. Na dziewiątym drogie Audi E-Tron, a notowanie listy przebojów zamyka BMW i3, którego czas chyba powoli się już kończy. W pierwszej dziesiątce ani śladu po większych Teslach, Mercedesie EQC albo Jaguarze I-Pace.

Europa przekonuje się do zelektryfikowanych samochodów. To już 16 proc. sprzedaży

Co będzie za rok? Myślę, że hybrydy i auta elektryczne spokojnie zagarną dla siebie już 25 proc. rynku. A może i więcej? Tyle że zwiększy się udział miękkich hybryd, bo ich produkcja to dla producentów świetny sposób na tanie obniżenie średniej emisji CO2. Klient dostaje w cenie lepiej i bardziej płynnie działający układ start-stop. Czy spalanie rzeczywiście się obniża? Możemy podyskutować…