Wszystkim producentom zdarzają się wpadki, ale i tak niepojęte wydaje się, jak można klientowi zostawić pod domem samochód, którego tylna lampa zwyczajnie się rozjeżdża. To na pewno nie stało się na lawecie, to tak opuściło fabrykę i widziało to wiele par oczu, widział to człowiek, który zostawiał pojazd pod domem i być może nawet sporządzał jakiś protokół. I co? I nic, bo to ciągle się zdarza.
Może historia z odfruwającym dachem, to był jednak fejk, jak sugerowali niektórzy, ale liczne wady powłoki lakierniczej, brudne i źle spasowane elementy karoseryjne i wewnętrza, to już prawda ujawniana przez wielu kolejnych odbierających wymarzoną Teslę. Kiedy wydawało się już, że sprawa niedorobionych egzemplarzy zaczęła przemijać, bo choroby wieku dziecięcego kiedyś się kończą, do gry wkroczył pan Andrew Chan, którego Model 3 zabłysnął zupełnie nową wadą.
Elon kochać, Elon obniżyć 3 centymetry
Nie ma czasu na inspekcję przed wydaniem pojazdu, gdy idzie się na rekord. Wydawanie jest święte, inspektorowanie przeklęte. Najpierw należy wydać samochody, a martwić się potem. Dlatego Model 3 pana Chana, wygląda jak inspekcja niewykonana.
Źródło: insideevs.com
W swym nowiutkiej Tesli odebranej w Hong Kongu, dostrzegł szereg niedoróbek. Brud, pomarszczona tapicerka, źle zamontowana podsufitka, wgniecenia lakieru i źle spasowane elementy karoseryjne, w tym drzwi, to jego lista problemów, które zdarzają się też u innych klientów. A na szczycie listy, a może raczej dole, pojawiło się coś nowego.
Prześwit w jego Modelu 3 jest mniejszy o 3 centymetry od deklarowanego przez producenta. Andrew Chan dopytał w Tesli, ile ma on wynosić. Odpowiedziano mu, że 15 centymetrów. W jego egzemplarzu wynosi on tylko 12 centymetrów, przez co ma problem z zaparkowaniem samochodu na swoim miejscu parkingowym.
Źródło: insideevs.com
Tesla odpowiedziała mu, że jest to dozwolona tolerancja i wszystko jest w porządku. Wszystko jest tak bardzo w porządku, że niezadowolony Andrew Chan spotkał się z oporem Tesli, która nie chce uznać jego roszczeń i przyjąć samochodu z powrotem. Ważniejsze jest zachęcanie klientów do zakupów na koniec roku.
Full Self-Driving za darmo przez 3 miesiące
Z jednej strony mamy więc Teslę, która dopycha sprzedaż nogą tak mocno, że klientom, którzy mogą odebrać egzemplarz do końca roku, oferuje trzy miesiące darmowego dostępu do opcji trochę autonomicznej jazdy (Full Self-Driving). A z drugiej klientów, którzy otrzymują samochody, które wyglądają, jakby nie przeszły żadnej kontroli jakości. Jak tu zachować rozsądek, gdy tak kusi.
Andrew Chan swoją Teslę odebrał kilka tygodni temu, ale kolejny właściciel opowiada o samochodzie odebranym kilka dni temu. Wszystkie znane wady są wciąż obecne, w samochodzie dodatkowo są liczne żółte i zielone taśmy, które wydają się oznaczać uszkodzenia, jakie należy poprawić. Prześwitu autor filmu chyba nie mierzył, może warto?
Problem z wjazdem na miejsce parkingowe jest na pewno dokuczliwy, ale czy samochód, który zawieszony jest z nieznanych przyczyn niżej aż o 3 centymetry, na pewno wciąż jedzie prosto?
Czy kwestia jakości doczeka się kiedyś wyprostowania?
To już druga Tesla Andrew Chana, z pierwszą też miał liczne problemy. Na zakup Tesli zdecydował się po raz kolejny ze względów podatkowych. Lubi samochód, ale nie podejście do klienta. To może się szybko nie zmienić, jeśli zadowolenie inwestorów pochylonych na rocznym sprawozdaniem finansowym, będzie ciągle ważniejsze niż stan wydawanego pojazdu.
Najpierw wydawane Tesle trapiły choroby wieku dziecięcego, wydaje się, że teraz to już choroba autoimmunologiczna. Jedna część Tesli zjada drugą, wynik czasami zjada jakość.