Tak, dobrze, wiem, to nie jest prawdziwy Mustang i w ogóle to niech sobie go zabierają precz. Skończyliście? No, to zaczynamy.
Ford Mustang Mach-E 1400 to prototyp zbudowany wspólnie przez Ford Performance i RTR Vehicles.
O ile w przypadku Ford Performance raczej nic nie wymaga głębszego tłumaczenia, to pozwolę sobie odrobinę przybliżyć Wam firmę RTR. Chodzi o zakład tuningowy założony przez Vaughna Gittina Jr. – gwiazdy zawodów w drifcie, od dawna używającego samochodów Forda. Sam zakład tuningowy też zajmuje się wyłącznie samochodami spod znaku Niebieskiego Owalu, ale nie ogranicza się tylko do Mustangów; części tuningowe można dokupić także do F-150 czy Rangera. RTR Vehicles powstało w 2009 r., a rok później miało już umowę z Fordem, na mocy której w niektórych salonach można sobie zamówić odpowiednie części lub całe już dozbrojone samochody.
Wróćmy zatem do Mustanga Mach-E, czyli modelu, który mocno spolaryzował automaniaków na całym świecie. W seryjnej postaci jest to elektryczny crossover dysponujący w bazowej wersji mocą 255 KM i napędem na tylną oś. Takie auto rozpędza się do 100 km/h w niespełna 8 s i rozpędza się do 180 km/h, a maksymalnie jest w stanie przejechać od 450 do 600 km, zależnie od pojemności akumulatorów w pojeździe. Na drugim końcu skali jest Ford Mustang Mach-E GT, który ma 465 KM, 830 Nm i 100 km/h ma osiągać w mniej niż 5 s.
Tak wygląda auto seryjne.
Przy nowym prototypie seryjna wersja GT wygląda jak niedożywiona.
Nic dziwnego – 7 silników elektrycznych (3 przy przedniej osi i 4 przy tylnej) generuje aż 1419 KM. Za zasilanie tychże silników odpowiada niklowo-manganowo-kobaltowy akumulator trakcyjny o pojemności 56,8 kWh – relatywnie niewielkiej (bazowe auto seryjne ma 75 kWh), no ale w końcu nikt takim potworem nie będzie się wybierać w długą trasę. Ważniejsza jest tu wydajność układu elektrycznego, a ta ma stanowić klasę samą dla siebie.
Przy robieniu zdjęć trzeba uważać. Fotograf chciał się oprzeć o inne auto, ale ktoś tym autem odjechał i fotograf upadł na plecy. Dlatego to zdjęcie tak wygląda. Nie zmyślam.
Choć Ford Mustang Mach-E 1400 bazuje na wersji GT, to oprócz kwestii układu napędowego ma też szereg innych, poważnych zmian. Weźmy chociażby nadwozie, które w dużej mierze zbudowano z wykorzystaniem włókna węglowego. W prototypie testowano też nowe materiały – przykładowo maskę wyprodukowano z użyciem lekkich włókien pochodzenia organicznego. Bardzo rozbudowano też aerodynamikę (nic dziwnego przy tej mocy) – przy 257 km/h (160 mph) docisk do nawierzchni ma przekraczać 1 tonę.
Czyli to auto wyścigowe?
Tak. I nie. Kierowca ma możliwość wyboru trybu jazdy – jednym z nich jest właśnie typowa jazda torowa, gdzie oprócz osiągów potrzebne są jak najlepsze parametry trakcyjne. Można też jednak wybrać tryb do driftowania – zmienia on m.in. charakterystykę zawieszenia i układu kierowniczego. 1418-konny Ford Mustang Mach-E ma też hydrauliczny hamulec ręczny, który może odłączać napęd do tylnych kół, ułatwiając podcięcie samochodu.
A kupić to będzie można?
Nie, nie sądzę – to raczej wizytówka możliwości Forda i RTR Vehicles. Nawet jeśli przypadkiem dysponujecie milionami dolarów i jakimś zespołem wyścigowym, to będziecie musieli obejść się smakiem. No chyba, że wtedy zbudujecie sobie coś sami – a że mieszkamy w Europie i tutaj mile widziane są mniejsze auta, to proponuję 800-konną Pumę.
P.S.
Też uważam, że Mustang powinien być 8-cylindrowym coupe.