Prezes, w opisywanym przez nas wywiadzie, był zatroskany walką o prawa do używania nazwy Syrena. Wielu ludzi miało powstrzymywać to przed zakupem samochodu. Na rynku kanadyjskim nie powinna być to przeszkoda, projekt będzie mógł w końcu rozwinąć skrzydła i Maple Majestic olśni nas w swojej całej rozciągłości, która najprawdopodobniej nie jest obecnie dłuższa niż stół kreślarski.
Przynajmniej ten jest ładniejszy
Maple Majestic ma kojarzyć się z liściem klonowym, a może nawet z syropem, kanadyjskim znakiem firmowym i jeszcze nawiązywać do tradycji monarchicznych Kanady. Podobnie jak nazwa Syrena, ma grać na sentymentach, wiązać oferowany produkt z lokalną tradycją. Pomysł biznesowy zapewne też jest zbliżony. Z trzech punktów menu na stronie Maple Majestic, pierwszy i pewnie najważniejszy, nosi nazwę Inwestorzy. Ich rola zapewne jest kluczowa, choć jakbym ja miał pomysł na super samochód, to z nikim bym się nim nie podzielił. Ale rozumiem zamysł, żeby wyprodukować to cudo, potrzebne są duże pieniądze, na życie też.
Modelikowi Maple Majestic życzymy wiele dobrego, szczególnie jakiejkolwiek produkcji, co jakoś nie udało się z Syreną. W Polsce i tak poszło lepiej, bo powstał pojazd, który faktycznie jeździł. W Kanadzie, jak na razie, nawet tego nie mają, za to przybywa artykułów prasowych zapowiadających ten elektryczny samochód z Kanady. Chyba się zdziwią.
