Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

0
341

Na początku, ważna informacja dla osób, które uważnie śledzą chiński rynek samochodowy i tamtejsze nowości. Model, o którym właśnie czytacie, na początku – gdy był jeszcze prototypem – pojawiał się w mediach jako Hongqi E115. Ale Chińczycy być może stwierdzili, że to zbyt „techniczna” i bezduszna nazwa. Taka, która kojarzy się z jakimś sprzętem elektronicznym, a nie z prestiżowym SUV-em. E115 nasuwa też skojarzenia z konserwantami albo z linią autobusową. Najdroższy chiński SUV musiał nazywać się zupełnie inaczej. Udało się.

Przed wami… Hongqi E-HS9. Póki co na nieoficjalnych, szpiegowskich zdjęciach z fabryki, ujawnionych przez CarNewsChina. Szpiegom chyba trzęsły się ręce, więc wybaczcie, że niektóre fotki są nieostre.

Od razu lepsza ta nowa nazwa, prawda?

Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

Ale nie tylko nazwa robi kolosalne wrażenie na klientach. Cały samochód jest kolosalny. Mierzy 5,16 m, czyli odrobinę więcej niż BMW X7. Ma za to identyczną szerokość (2 metry) i trochę mniejszą wysokość (1,73 m wobec 1,8 w X7). Hongqi wygrywa rozstawem osi: to 3,25 m, podczas gdy w BMW ten parametr wynosi skromne 3,1 m…

Najdroższy chiński samochód wygrywa też wielkością grilla.

Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

Gdy X7 debiutowało, najwięcej komentarzy dotyczyło ogromnych, chromowanych „nerek” z przodu tego auta. Ale grill E-HS9 pożera i wypluwa BMW. Jego front jest wręcz groteskowo potężny i błyszczący. Zapewne inni kierowcy będą odwracać wzrok, oślepieni przez blask Hongqi. Ten wóz to chiński smok na kołach.

Czy pod maską pracuje tu V8?

Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

Do takiego nadwozia pasowałby jakiś ogromny silnik V8, o pojemności pięciu albo i siedmiu litrów. Powinien głośno bulgotać, odpowiednio wcześnie dając znać innym, żeby usunęli się z drogi gdzie pieprz rośnie. Zaraz, zaraz, pieprz rośnie chyba w Chinach… no nic, nieważne.

Ale Hongqi E-HS9 to samochód elektryczny, więc może skradać się do swojej ofiary niepostrzeżenie. Napędzają go dwa silniki. Ten z przodu ma 215 KM i osiąga 350 Nm. Ten z tyłu rozwija 295 KM i 420 Nm. Razem mają 510 KM i 770 Nm.

Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

Ten smok nie może zionąć ogniem (ani spalinami), ale za to jest bardzo szybki. Osiąga 100 km/h w 4 sekundy.

Duży wóz to duży akumulator.

Dokładniej – taki o pojemności 92,4 kWh. Ma pozwalać E-HS9 na przejechanie bez ładowania aż 600 kilometrów (według normy NEDC). Ciekawe, czy w prawdziwym życiu red. Adam dojechałby nim na raz z Warszawy do Wrocławia.

Oto najdroższy chiński samochód. Wygląda świetnie, o ile gustujesz w smokach

Cena nowego Honqgi na rynku chińskim będzie wynosiła od 480 do 550 tysięcy juanów. Tak jak wspominałem, to czyni go najdroższym masowo produkowanym samochodem z Chin, ale na tle wspomnianego BMW X7, to prawdziwa okazja. Bazowe X7 40i kosztuje milion juanów, czyli dwa razy tyle. Nie jest w dodatku samochodem elektrycznym. Jest nim Tesla Model X, ale kosztuje ok. 800 tysięcy juanów. No i jej przód wypada przy E-HS9 wyjątkowo skromnie!

Fot. CarNewsChina.com